Starożytna Piękność
Patrzą na mnie
ciemnomiodowe oczy
w których skryła się larwa smutku
nie zobaczy już
zieleni łąki błękitu nieba
roziskrzonych na niebie gwiazd
umilkł śpiew ptaka
zamarł strumień
ma dwa tysiące lat
i dziewczęcy puszek na twarzy
w drewnianym lustrze
przegląda się teraz
w ciszy śmiertelnej
wir ją w mrok porwał
i na brzeg wyrzucił
ku tęsknocie wiecznej
...
Taki, albo podobny, ale
nieco dłuższy wiersz napisałem
22 lata temu. A ponieważ zaginął
gdzieś przez ten czas, wskrzeszam
tylko jego marę, jaką udało
mi się z pamięci sklecić...
Przypominam sobie, że używałem
czasem innych słów. Już na
początku..."Patrzy na mnie z
zaświatów ogromnymi oczami..."
Oczy te miały, jak sobie przypominam,
nie tylko barwę i słodycz ciemnego,
leśnego miodu, ale i jego wilgoć i
lepkość...Zaświaty przeszły teraz
w Mrok...
Portret tej Piękności
namalowany na drewnie w czasach
grecko-rzymskich przypomniał
mi mą tęsknotę. Stoik Epiktet
napominał: Nigdy nie mów "straciłem",
ale "oddałem"...
Wiem, że tak się teraz nie pisze, ale chciałem zachować coś z dawnego epigramatu...
OdpowiedzUsuńPiękne twarze na portretach tak dawnych nie są pokryte zmarszczkami, ale mają wiele innych "ubytów"...Czas nie oszczędza nikogo i niczego.
OdpowiedzUsuńubytków...To słowo, którego nauczył mnie nie konserwator, ale stomatolog 😀
UsuńMęczyłem się trochę nad tym wierszem dopisując zakończenie, które niepotrzebnie coś dopowiadało.
OdpowiedzUsuńDlatego teraz, a jest już piąta rano, zdecydowałem się je usunąć...Chyba znacznie łatwiej jest pisać nowe
utwory niż rekonstruować te, które czas wyrzucił na śmietnik...
Dzięki uprzejmości sztucznej inteligencji mój komentarz (wpisany równo) wygląda jak wyżej...
Usuń