Księga bezdechu

   Zdjęcie nazumi13 


    Pisanie opowieści niezbyt się opłaca.  Napisałem już ich tyle, a oddźwięk jest zwykle

niewielki, oczywiście z wyjątkiem Odzia i czasem Danka, którzy je chętnie czytają.  Po 

napisaniu setek podobnych i całkiem innych opowieści, zastanawiam się, czy warto pisać 

nową, skoro pochlania to trochę czasu i energii.  Ale pisanie stało się moją drugą naturą

(pierwszą jest kontemplacja)  i choć nie odczuwam jakiegoś wewnętrznego przymusu,

chętnie to robię.  Moje poczucie (twórczego) osamotnienia na tym blogu i gdzie indziej

jest ogromne. Dlatego z wdzięcznością przyjmuję wszelkie przejawy życzliwego

zainteresowania i cieszę się, że komuś to, co robię (a może też i ja sam), może być 

bliskie...Chociaż to akurat opowiadanko jest nieco przerażająco rubaszne. Niezwykle 

rzadko umieszczam też swe opowieści na na naszym polskim gruncie.

   

       Było już bardzo późno kiedy Felicjan Kaliński

wybrał się na cmentarz, żeby odwiedzić grób żony. 

Brama była otwarta, a Grabarka przeganiała z 

jakiegoś grobu koty. 

     - A witam szanownego pana. Nie za późno na

wizytę u najbliższych?  Dbam o grób pana małżonki,

ale należy się chyba parę złotych podwyżki. - 

     - Nie mam, kochana. Przenieśli mnie na 

bezrobocie.  Ale widzę, że zawsze ładnie liście 

wygrabione. -

    - Ręce mi już całkiem zgrabiały od tego grabienia. 

Idzie na zimę.  Chcesz pan łyka? -

    - Nie, nie. Nie piję!  -

    - To i dobrze!  Z duszy chciałam dać, ale chociaż

przyoszczędzę.  -

   - Ciężko jest!  Gdyby marszałek nie umarł, byłoby

inaczej.  A tak, to nas grabią!  Nie ma ich kto pogonić.

Sanacja, psia jej mać! - 

    - Ja to się na tym nie wyznaję...A pan to chyba 

kochankę jakąś masz!   Zawsze wyprasowany i

perfumą zajeżdża. Ja pana od dawna obserwuję,

jeszcze od czasów, kiedy nazywałeś się Karaluch. -

    - Musiałem zmienić, szanowna pani. Jakby to na 

tablicy wyglądało: "Śp. Jadwiga Karaluch z domu 

Szczurek, modystka, zmarła przeżywszy lat 25. Jadziu

byłaś dla mnie wszystkim!  Kochający w 

nieutulonym żalu Wąż!" - 

    - Z tym wężem to masz pan poczucie humoru. 

Znałam Jadzię, jeszcze jak w burdelu robiła. Mówiłam

jej: Z takimi nogami zrobisz karierę...Ale Pan Bóg 

przeznaczył inaczej! - 

     - Niech pani nie płacze, pani Chimero. Kto to 

widział tak się rozczulać.  Proszę otrzeć łezkę...

Służę chusteczką. Zawsze mam wyprasowaną 

w butonierce. - 

     - Porządny z pana człowiek, panie Kaliński. 

Ale widzi pan, wszystko poszło w górę i nie mogę

nastarczyć.  Jak chwyci mróz, to u mnie szyba

od wewnątrz jest pokryta lodem.  Suka dostała

reumatyzmu i musiałam oddać do jatki, bo

i tak nie miałam jak ją wykarmić.  Gdybym

nie hodowała królików, to nie miałabym co do ust

włożyć. Nie tak, jak nieboszczka!  Ta miała zawsze

coś w ustach. - 

     - Jak mnie przywrócą do pracy, to dostaniesz

na miesiąc złotówkę, albo i trzy.  -

     - Wyjąłeś mi to pan z ust. My to jesteśmy 

arystokracja, Panie Karaluch.  A ile to dzieci głodem 

przymiera, grużlyków  i  innych.  Pan zauważył, jak

 ja ładnie mówię?  -

     - Jest pani, bądź co bądź, córką poety. - 

     - Noo...srace spod ogona nie wypadłam! - 

     - Gdynię wybudowali.  Ale coś mi się wydaje, że

wojna będzie i ten hycel nam nie przepuści. - 

     - Co się pan boisz?  Nie oddamy nawet guzika!...

     Ale, powiem szczerze, niepokoisz mnie pan. 

Ja wszystko widzę!   Tydzień temu wyniosłeś 

jej głowę, przedwczoraj dłonie.  Chcesz skompletować

całość?   A może ty jesteś Pygmalion?...No nie bój 

się tak!   Będę milczeć jak grób!  Ale kto ze szpadlem

na cmentarz przychodzi?   A jak granatowy policjant

cię przyuważy? - 

      -  Masz tu pięćdziesiąt groszy. Więcej nie mam. -

      -  Ja już niedługo pójdę do Bozi, ale mam wnusia. 

Teraz będziesz przynosił po pięćdziesiąt groszy za

każdej bytności...A ruchać ci się nie chce? -

      - Nie bardzo.  Jestem jakiś nieruchawy.  Zulę

Pogorzelską może bym w młodości przeleciał, albo

Gretę... - 

     - Ja też wolę się napić.  Tylko się tak nie grzeb,

chcę już iść do domu.  I po co odrywać po 

kawałku?  Następnym razem weź ze sobą piłkę

i poobcinasz jak gałęzie.  Mój małżonek był

czarodziejem na stacji w Bartodziejach, ale

zjadł go inwentarz.  -

     - Zamordowałaś własnego męża? - 

     - I świnki go schrupały!  A wiesz za co? - 

     - Pojęcia nie mam. -

     - To się nie dowiesz! -

     Pan Lucjan, jak go nazywano w kasie chorych, 

był w sporym kłopocie.  Gdyby teraz uciszył 

Grabarkę, to nie mógłby spokojnie odwiedzać żony, 

ani zrealizować swego planu pełnej rekonstrukcji 

jej ciała.   Na szczęście jednak teraz miał już na nią 

pokaźnego haka.  Zawsze przerażało go, że po śmierci 

pozostaje tylko dusza, a ciało zjadają robaki, a tak 

piękna kobieta nie może przecież przestać istnieć.  

Największy kłopot z oczami, bo już dawno wyżarły, 

ale zawsze można wstawić jakieś inne. Oczywiście 

nie szklane. Nie miał jednak czasu na zastanawianie 

się...

        - I co dzisiaj? Boczuś?   A może ty ją zjadasz? -

spytała, kiedy pojawił się znów przy bramie.  - Tyle

lat się nazywać Karaluch!  A nie lepiej było zmienić

na Fallus? -

        - Mój ojciec był Francuzem, a nazwisko rodowe 

czyta się Karalusz. - odpowiedział z godnością. - 

Zatem raczej Galus. -

        - Mój Boże!  Nie jesteśmy nad Sekwaną, a ona

nie była znowu Pompażur!  -

        - Fakt, pani Chimero.  - 

        Wracając do swego gniazdka na ulicy Zbiluta 3 

Lucjan Kaliński zdał sobie sprawę, że na szczęście

wszystko to mu się przyśniło.  Ale skąd się wziął

tak przerażający w swym cynizmie i braku estetyki 

sen? 

      Długo nie mógł zasnąć i po omacku sięgnął po 

krople walerianowe, które leżały na stoliku przy

łóżku.  Ale wymacał tylko w ciemności jakąś 

kościstą dłoń, która spadła na podłogę.   W tym 

samym czasie przez okno - mieszkał na trzecim 

piętrze - weszła Grabarka. Stanęła nad jego łóżkiem 

i wykrzywiła twarz w uśmiechu. 

      - Poczytać ci Pomponazziego?   To o 

nieśmiertelności duszy. - 

      - O ile wiem, to arystotelik, nie platonik. - 

      - W rzeczy samej.  Ale czy to nie wszystko jedno? -

      - Kompletnie inna doktryna! - 

      - A jakie to ma znaczenie, jak za chwilę, wyrażając 

się kolokwialnie, zdechniesz? - 

      Pan Kaliński osłupiał słysząc to pytanie, ale starał

się nie tracić rezonu:

      - Z troską odnoszę się do twych manier. Nie dość,

że wtargnęłaś tu przez zamknięte okno, przenikając

przez szybę i naruszając mój spokój i mnie 

straszysz, to jeszcze w sposób prostacki 

przyrównujesz mnie do zwierzęcia, uprzednio 

kalając pamięć osoby, którą wielbiłem. No, ale jak 

ktoś bez przerwy grabi liście i pije, to może trudno 

się dziwić delirium?  Jestem niemal pewien, że to ty 

podrzuciłaś mi dłoń mojej Jadzi na stolik.  Zrobiłaś 

to z premedytacją, chcąc zasiać we mnie wątpliwości

co do mej poczytalności i estetycznego gustu i 

sprowadzając mnie na krawędź prostactwa. A teraz

kpisz ze mnie w żywe oczy tym Pompo...

       Niestety, nie dokończył.  Grabarka ma bardzo

mocny uścisk dłoni.  W mglisty, jesienny dzień 

lepiej nie pokazywać się w okolicach cmentarza. 

Nawet z księgą "Tractatus de immortalitate animae

Magistri Petri Pomponatti Mantuani", wydanie 

pierwsze bolońskie, 1516.  Filozof wierzył w cuda

- ty lepiej pilnuj swego, dopóki jeszcze szczęśliwie 

pozostajesz przy życiu....przy życiu...I oszczędź 

innym pogrzebowej pompy.


     


      




 







zmarła przeżywszy lat  25. 




Komentarze

  1. Miałem nie komentować własnych tekstów...Ale wspomnę jednak ze smutkiem, że jeszcze nigdy w powojennej Polsce nie umierało tylu ludzi. I nie było to tak wielu ludziom obojętne...
    A Pomponazzi? Ciekawa postać. Najpierw zdyskredytował rozumowe argumenty na rzecz nieśmiertelności duszy, a zakończył konstatacją, że wierzy w to, co św. Augustyn i inni mówi o cudach. Ale i tak nie szczędzono mu krytyki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby tylko jedna opcja polityczna nagłaśniała takie nie do końca jasne statystyki, to oczywiście też bym tak pomyślał. Ale to głównie tzw. opozycja to jednak robi...

      Usuń
    2. Niestety - tak...Ja zresztą nie wierzę w statystyki od dawna, bo kiedyś opracowywałem jakieś ankiety i widziałem, jak się robi niektóre badania i jak ludzie pewne rzeczy zatajają. Oczywiściezgon trudniej niby zataić...Ale teraz jest straszliwa anarchia i wojna wszystkich przeciw wszystkim. To nie wróży niestety dobrze.

      Usuń
  2. Kwestia nieśmiertelności duszy interesowała mnie kiedyś bardzo i pierwszy mój opublikowany filozoficzny tekst odnosił się do niej. Ale im więcej upływa czasu, tym mniej, może dlatego, że poznałem wtedy filozoficzną argumentację, zaprząta ona mą uwagę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie...Tak w końcu pomyślałem. Ale w młodości śmierć była dla mnie raczej abstrakcją.

      Usuń
  3. Czesto bywam nocą na Cmentarzu Wilanowskim i zrobiłem tam mnóstwo zdjęć...Ale Grabarkę spotkałem tylko raz. Przygladala mi się uważnie, a nawet śledziła wzrokiem...

    OdpowiedzUsuń
  4. O pogrzebową pompę teraz trudno i mój brat pochowa swą mamę dopiero we wrześniu (zmarła juz wiele miesięcy temu)...Na razie Jej prochy przechowuje w urnie😥

    OdpowiedzUsuń
  5. Alma
    Nezumi, nie unikaj mnie. Co się dzieje? Dlaczego odpowiadasz mi za Panią Elę? Dlaczego nie opublikowałeś mojego poprzedniego komentarza?
    Był taki:
    Pni Elu, jeżeli zechce się Pani ze mną skontaktować, to telefon do mnie ma Nezumi. Kontakt ma też Danek.
    Może Pani również napisać coś na mój blog (do Goldi). Zależy mi na tym. Nezumi zachowuje się nisko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Almo
    Nie widzę w moim zachowaniu niczego niskiego. Ale jeśli zależy Ci na tym, aby ktoś tak o mnie myślał, to nie zamierzam Ci w tym przeszkadzać...Rozszerzyłas trochę swoj komentarz dodając dwie rzeczy - kontakt do Danka i to, ze zależy Ci na tym i że Nezumi zachowuje się nisko. To przykra manipulacja. Usunąłem ten Twój komentarz przypadkowo w telefonie, ale wyswietlil mi się ponownie w laptopie, gdy coś pisałem i wtedy zdecydowałem, żeby go nie publikować. Z powodów dość dla mnie oczywistych i nie dotyczących wcale mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie unikam Cię Almo. Przez całą noc pisałem tekst a potem musiałem na pół godziny położyć się spać.

    OdpowiedzUsuń
  8. O ile wiem, nie czytasz też wiadomości ode mnie...Bo zostawiłaś w pracy telefon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nezumi, i żadnej nie przeczytam, bo nie wierzę już w żadne twoje słowo. Jeżeli chcesz wiedzieć, co myślę, to zajrzyj do Goldi. Nie będzie mi przykro, gdy nie zajrzysz.

      Usuń
    2. Alma
      Ja oka nie zmruzylam.

      Usuń
    3. Nie mam pojęcia dlaczego nie wierzysz w żadne moje słowo.
      Czy dlatego, że ktoś pochwalił moje teksty i napisał, że chcialby pójść ze mną na spacer? To trochę dziwny dla mnie powód :-(

      Usuń
    4. Nie wątpię, że inni tam zajrzą po takiej autoreklamie😀

      Usuń
    5. Nie czytasz wiadomości ode mnie. Nawet tych sprzed tygodnia, a potem piszesz, że Cię unikam😀

      Usuń
    6. Jeszcze chyba nie zdążyłaś napisać, bo u mnie się wyświetla: Niczego tu nie ma...Ale już tam nie zajrzę.
      Przykro mi bardzo, że nie spałaś. Ja nie śpię od kilku lat, więc wiem, jakie to przykre😥

      Usuń
    7. Moj SMS nie dotyczyl zupełnie tej rozmowy na blogu. Napisałem, że dwie osoby w mojej rodzinie z wysoką temperaturą przechodzą covid. I że miałem przedwczoraj coś, co przypominało stan zawałowy. Czy to są te słowa, w ktore nie mogłabyś uwierzyć? Miałem Ci o tym zresztą napisać wcześniej.
      Trzymaj się ☘

      Usuń
    8. Alma
      Dopiero tu zajrzałam. Nie czytałam twoich wiadomości - wszystkie skasowałam.
      Ja miałam stan przedzawałowy 3 lata temu. Sprawdzili ci d-dimery?

      Usuń
    9. Nie...Niczego nie sprawdzali. Zostałem w domu.

      Usuń
    10. Mnie dopadło w nocy. Silny ból w klatce piersiowej, dreszcze, zimny pot, ledwo mogłam się ruszać. Doczekałam w pozycji półleżącej na łóżku do rana. Starałam się najpierw uspokoić siebie, a potem swój oddech. Nie chciałam przestraszyć dziecka. Nie byłam w stanie mzadzwonic. Rano było już dobrze i poszłam, zamiast do pracy, na badania.

      Usuń
    11. Alma
      O, kurcze, to bardzo współczuję przechodzenia covid. 3, a może 4? tygodnie temu opiekowałam się osobą zarażona, jak wiesz zresztą, i było dosyć dramatycznie ale (jak dotychczas) bez komplikacji. Ja przeszłam zakażenie poronnie.

      Nie możemy kontaktować się ze sobą przez komunikatory, ani przez Messengera, ani przez smsy - ja, jak widać, nie nadaje się do tak bliskich relacji. Charakterologicznie. Czy to była bliska relacja?🤔 Nie wiem. Ale rezygnuję z tego. Jedyny kontakt ze mną to tutaj, na tym blogu.

      Nie było żadnej autoreklamy, przecież wiesz. Co ja tam miałam reklamwac? Odpowiadałes mi w taki sposób, jakbyś robił ze mnie wariatke. Przyszedł mi do głowy tylko ten sposób, aby się wypowiedzieć.

      Usuń
    12. Życie zmusza do podjecia radykalnych zmian w sposobie zycia.
      Bog obiecal, ze zawsze - nie czasem, że zawsze daje ostrzeżenie gdy cos nie tak robimy w życiu.
      Zmiany powinny byc absolutnie radykalne.
      Wszystko teraz trzeba robic inaczej, niz robiliśmy dotad.
      Nie jedna jakaś małoznacząca zmiana w trybie zycia.
      a total makeover
      czas na medytacje - codziennie
      jesli nie czas na rozmowe z Bogiem to przynajmniej z jakims mistycznym istnieniem, ktore jest wieksze od nas.
      Dziekujac opatrznosci za ostrzezenie, proszac o pomoc w dokonaniu koniecznych zmian w stylu naszego zycia.
      Nasze ciało jest w stanie bez lekow sie uzdrowic, nalezy tylko zapewnic sprzyjajace zdrowiu srodowisko w ktorym zyjemy.

      Usuń
  9. Myślę, że tak, ale nie mamy wielkich osiągnięć w tym gatunku. A inne nacje bardziej się napracowały.

    OdpowiedzUsuń
  10. A jeśli chodzi o moje opowieści to ta o ostatnim naszym królu nie była jakoś szczególnie nieudana🙂

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że trochę już nadrobiłem🙂
    ...Ale mój twórczy geniusz jest nieco ograniczony. Poza tym zbyt wiele rzeczy mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty