Duch szczerości
KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE O CELACH
ISTNIENIA LUNYMIGOTLIWEJ
Pomijam tu jednak poczucie wartości, wyobrażenia
i idee, jakie pragnę wyrazić, bo każdy sam może
wyrobić sobie na ten temat zdanie. Przypomnę
jedynie słowa, które pojawiały się jako przesłanie
tego bloga na Bloxie. Są to słowa rabbiego Nachmana
"Niech twoje spojrzenie będzie dobre." Słusznie
przestrzegał on przed rzucaniem na kogoś spojrzenia
"krzywego", nieżyczliwego, nienawistnego i przed
uległością wobec takiego spojrzenia.
Nie, nie zamierzam tu wygłaszać kazania, to
pozostawiam Dankowi, ani proponować komentatorom
używania języka dyplomatycznego.
1. Jest to miejsce, w które wpisuje swe skromne teksty,
nazywane czasem przez czytelników "wpisami." To
jest moje główne zajęcie, któremu poświęcam czasem
całą noc. Niewiele mi już pozostaje czasu i sił na cokolwiek
innego. Mam bowiem i ja również realne życie, które,
mówiąc eufemistycznie, do łatwych nie należy.
2. Cieszę się z każdego przyjaznego komentarza
dotyczącego treści moich utworów, albo wyrażającego
jakąś refleksję komentatora. Wiele z tych refleksji
uważam za bardzo cenne. Cieszę się, że mam też na
tym blogu przyjaciół i osoby wobec mnie życzliwe.
Jak również z ożywionych dyskusji i rozmów, o ile
nie schodzą one na poziom wymiany osobistych ciosów.
3. Każdemu, niezależnie od płci, stanu majątkowego,
miejsca urodzenia, itp. wolno na nim wyrażać sympatię
dla przekazywanych tutaj treści, włącznie
z wyrazami szczerego podziwu i uwielbienia (gdyby
ktoś miał na to ochotę) dla autora...A także w sposób
kulturalny je krytykować.
4. Blog ten nie służy zasadniczo do wyrażania kontaktów
osobistych natury emocjonalnej. Od tego są inne
media i formy kontaktu. Każdemu wolno tu pisać co
chce, z wyjątkiem tego, co w jakiś sposób poniża
godność innej osoby, albo ujawnia szczegóły z jej
osobistego życia.
Istnieją fora, na których wyraża się poglądy
dotyczące życia znanych celebrytów. Ale ja,
ani żadna ze znanych mi tu osób celebrytą nie jest,
ani, o ile wiem, być nie zamierza :-D Kiedy chcę
tu komuś powiedzieć coś bardzo osobistego, to muszę
sobie przedtem wyobrazić, że mówię to być może
również do kilkuset innych osób.
5. Jest to mój autorski blog i zastrzegam sobie prawo
do decydowania o tym, co chcę na nim publikować.
Ktoś straszył mnie tu kodeksem karnym za dopuszczanie
do słownych napaści na Ambasadora Pana Boga
(jak się sam nazwał) Danka i wynika stąd ogólnie, że
oczekuje się ode mnie czasem większego zdecydowania
w tym względzie. Nie zamierzam z tym jednak przesadzać,
ponieważ zorientowałem się, że oczekują tego osoby, które
często same folgują swej szczerości.
6. Dotychczas nie istniała tu praktycznie możliwość
kontaktowania się w inny sposób z autorem bloga.
Zastanawiam się więc, czy jeśli któraś z osób często
tu komentujących wyrażałaby taką chęć, to może
pozostawić mi swój adres mailowy. Nie mam
jeszcze na ten temat sprecyzowanych przemyśleń.
Tak zrobił kiedyś Danek i myślę, że był to całkiem
dobry pomysł. Dzięki niemu wiem przynajmniej
jak wygląda życie na Florydzie i mogę od czasu
do czasu cieszyć się pięknym widokiem oceanu.
O ile wiem, skorzystali też na tym inni.
7. Do rozstrzygnięcia pozostała jeszcze kwestia, czy
wolno komuś wspominać o chęci pójścia z autorem
bloga na spacer.
Przypomnę więc krótko historię Luny. Powstała
ona na skutek zachęty ze strony najbliższej mi wtedy
osoby, która w moim życiu znaczyła bardzo wiele.
O ile pamiętam kilkukrotnie proponowano
mi na niej wspólny spacer i osoba ta nie miała nic
przeciwko temu, a nawet mnie do tego zachęcała.
Ponadto ktoś chciał dla ułatwienia takiego
bezpośredniego kontaktu z czytelnikami
zorganizować spotkanie z moim i swoim udziałem
i nawet odbyło się ono, ale na nie nie dotarłem.
Miała to być forma n a g r o d y za komentowanie
mych tekstów.
Stosunek do autora też wyrażano różnie. Pewna
poważna i wielce wykształcona osoba płci odmiennej,
mieszkająca poza Warszawą i znana mi także z poczucia
humoru, napisała na nim po pewnym moim tekście,
że uklęknie przede mną na największym miejskim placu.
Pytała tylko jaki smak lodów najbardziej lubię...
Była to być może sympatyczna drwina z rzekomego
narcyzmu blogera, a być może wyraz pewnego entuzjazmu...
Kto wie? Czubiliśmy się trochę!
Gdybym gustował szczególnie w takim poczuciu
humoru, albo lubił taką atmosferę i miał ku temu
jakieś zdolności i stosowną inteligencję, to
skończyłbym może na robieniu sobie zdjęć przed
najdroższym samochodem świata jak niejaki
Kuba Wojewódzki.
Mam jednak zupełnie inną naturę i poczucie
wartości życia, a kontaktów z innymi nie traktuję
nigdy wyłącznie rozrywkowo. Uważam, że ludzie
zbyt małą wagę przywiązują do kontaktów mniej
powierzchownych i intelektualnych. Luna ma
w założeniu zaspokajać potrzeby, które Schopenhauer
nazwał słusznie potrzebami wrażliwości i myślę,
że to robi.
Mój blog nigdy nie był miejscem wzajemnej
adoracji, ale obecna asceza przypomina niestety
skromne czasy gomułkowskie, których większość
z czytelników tego bloga zapewne na szczęście nie
pamięta...
8. Skąd pomysł takiego tekstu? W mojej praktyce
akademickiej zarzucano mi czasem, że pozwalam
studentom "na zbyt wiele." Robili to sami studenci.
Jeden z nich, z Instytutu Filozofii, któremu z racji
wybitnego intelektu i sporej wrażliwości zaoferowałem
przyjaźń, odpowiedział mi: "Uważam to, co pan robi
za coś zupełnie wyjątkowego, niezwykłego i cennego,
nigdy jeszcze nie miałem tak inspirujących zajęć
i mam dla pana osobiście wielki szacunek, jednak nie
mogę być pana przyjacielem, ponieważ nie wychowuje
pan studentów." Skończyło się na tym, że został
moim magistrantem.
Odpowiedziałem mu, że w pewnym wieku za
późno już na takie oddziaływania. Nie mam też
żadnej chęci pouczania ludzi dorosłych, choć
czasem bywałem do tego zmuszony.
Uważany czasem za dziwaka Śp. Profesor Wolniewicz,
człowiek wybitnego intelektu, wyrzucił kiedyś z
seminarium studenta, który położył sobie nogi na
stole, ale miano mu to bardzo za złe. Przecież
student, to nasz pan...
Oczywiście, jesteśmy tu w zupełnie innym gronie
osób dojrzałych już i najczęściej nie jakoś bardzo
młodych, często przewyższających mnie intelektualnie
i pod innymi względami, a także osiągających życiowe
sukcesy, a ja nie pretenduję do roli nauczyciela, a tym
bardziej wychowawcy. W tej roli występuje tutaj raczej
Danek, a ja sam jestem tu często przez kogoś dość ostro
"wychowywany."
Jednak nie da się ukryć, że jest to miejsce publiczne
i jakąś rolę w nim pełnię, choć na Bloggerze odwiedza
je kilkunastokrotnie mniejsza publiczność niż na Bloxie.
Dziennie jest to przeciętnie ledwie jakieś dwieście odsłon,
ale to jednak nie jest jeden z blogów, na który zaglądają
dwie, trzy osoby...albo pięć: - Ja, moja dziewczyna i dwie jej
koleżanki, a czasem facet, który chciałby mi ją odbić...Ani
nie piszę tu recenzji filmowych i nie podaję przepisów
kulinarnych, co zapewniłoby mi niejaką, nie zobowiązującą
do niczego, poczytność.
Sam komentowałem kiedyś na blogach kulinarnych.
Pisałem: "Pani przepis na sałatkę z homarów z wkładem
orientalnym w stylu Nippon jest cudowny! Ale narobiła
mi pani smaku. Tylko skąd ja wezmę te wszystkie
składniki? Musiałbym chyba wydać na nie połowę pensji."
A później wprowadziłem na Lunie dział "Porady kulinarne
dla kotów i sów dr Kotta." Były tam przepisy na konfitury
ze skowronków i różne inne. Pomysł ten wykorzystał
potem w swej twórczości bloger Przedwiecznaśledziona,
człowiek o zaiste aluzyjnym poczuciu humoru.
Faktem jest, że na Bloxie mój blog był równie poczytny
jak owe blogi kulinarnie i filmowe. Sam nie wiem, jak to
było możliwe! Skończył na 80 miejscu listy "Top 1000",
zanim "Agora" powiedziała kilku milionom ludzi "Wypier..."
Kiedyś trochę martwiłem się tym brakiem poczytności
na Bloggerze, ale uświadomiłem sobie, że najistotniejszy
jest i tak kontakt z poszczególnymi osobami. A teraz
nawet cieszę się, że Luny nikt nie rekomenduje i nie poleca,
a większość dawnych klikających nie wie nawet o jej
istnieniu i że jest to miejsce tak z pozoru ciche.
9. Tak więc proponuję, kiedy już każdy z wyjątkiem
Odzia i samego autora, powiedział, co myśli o
drugim, w duchu największej szczerości, poczuć się
tu nieco bardziej przyjaźnie...Jako autor opowieści
fantastycznych mogę zapewnić, że nie każdy z
napotkanych przeze mnie Duchów szczerości jest
równie dobrotliwy :-)
Interesujace sa Twoje wynurzenia.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam je jeszcze kilka razy aby nic nie uronić.
Nie zdawalem sobie sprawy, ze dyskusja o mądrości zawartej w Biblii to sa kazania :)
Ja myslalem, ze po prostu normalnie mozna dzielic sie mądrością zawartą w Słowie Boga.
Zapomniales, ze ja Ciebie zaprosilem do odwiedzenia mnie na Florydzie aby spelnilo sie Twoje marzenia spedzenia czasu na tropikalnej plaży.
To już znacznie przekracza, tak mysle, propozycję wspolnego spaceru przez Elę.
W koncu zapraszam Ciebie do mojego domu.
Danek
UsuńTo nie są wynurzenia - a jak się domyślasz jest jakiś powód. Ktoś przed chwilą nazwał
Anonimowego chamem, choć oczywiście to była odpowiedź na to, co przedtem napisał Anonimowy.
Ja nie napisałem, że dyskusja o mądrości zawartej w Biblii to kazania. Ale Ty je też czasem
wygłaszasz i to ze sporym polotem. :-)
Jestem Ci bardzo wdzięczny za to zaproszenie, a nawet w jakiś sposób nim wzruszony, ale nie sądzę, żeby ktoś się poczuł nim dotknięty tak jak Alma tym, co napisała Ela.
Nezumi, ciesze sie, ze tak o mnie myslisz.
UsuńPodziele sie wiec z Toba absolutnie fantastyczną mądrością pochodzaca wlasnie ze Slowa Bozego:
1 John 1:5
This is the message we have heard from Him and announce to you, that God is Light, and in Him there is no darkness at all.
czyli:
To jest przesłanie, które od Niego usłyszeliśmy i oznajmiamy wam, że Bóg jest Światłością i że w Nim nie ma żadnej ciemności.
czyz to nie jest cudowna nowina?
ogromna mądrość nad ktora mozna medytowac caly rok.
Czytanie jak najszybciej Pisma jest błędem.
Nikt z tego nic nie zrozumie.
Biblie powinno czytac sie cale zycie, ze swoja wlasna szybkoscia aby byl czas na medytacje.
John 8:12
Wtedy Jezus ponownie przemówił do nich, mówiąc: „Jestem światłością świata; kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał Światło życia ”.
to jest mądrość wg mnie
a teraz na zakonczenie najpiekniejsza mądrość wg mnie
Matthew 6:22
The eye is the lamp of the body. Therefore, if your eye is clear, your whole body will be full of light.
Lampą ciała jest oko. Dlatego jeśli twoje oko jest czyste, całe twoje ciało będzie w świetle.
Nad tym mozna medytowac cale życie.
Jest nieslychanie ważne jak postrzegamy otaczajacy nas swiat.
Co do Anonimowego -
Bóg jest garncarzem , ja natomiast mam kochac wszystkich ludzi dlatego staram sie nie być osądzający innych.
Alma
UsuńTo ja go tak nazwalam.
Czy przytoczyć etymologie słowa "cham"?
Nezumi, jeżeli nie chcesz, żeby ktoś do ciebie pisał, to mu to po prostu powiedz - nie owijaj w bawełnę, ani w regulaminy swojego bloga.
Jestem szczęśliwa, że Anonimowy to usłyszał. Nie życzysz sobie Danka? To Mu to powiedz wyraznie. NIE WOLNO postępować z ludźmi, tak, chce Go ale nie mogę słuchać Jego bzdur.
Nezumi, to mu pozegnalny wpis. Trudno mi wyrazic, co teraz czuję. Tak bardzo żałuję, że wtrąciłes sie kiedyś w moja rozmowę z kims innym i przez to poznałam ciebie. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas
Almo, to nie są żadne regulaminy.
UsuńNapisałem w tytule, czym to jest. I Danek wcale tak tego nie odebrał.
To Ty niestety masz klopot z zobaczeniem we mnie człowieka. Wciąż widzisz jakiegoś diabła i przypisujesz mi intencje, których nigdy nie żywiłem ani wobec Ciebie ani wobec Danka, ani wobec kogokolwiek innego. Czy Ty mnie akceptujesz w jakikolwiek sposób?
Wyrzucałaś mi tu, że łamię jakieś zasady pozwalając wypowiadać się Anonimowemu. A teraz nazywasz przypominanie o tym, czym jest dla mnie to miejsce regulaminem...
Nie ma żadnego regulaminu. Wystarczy szanować ludzi...
UsuńNo tak...Dobrze, choć czasem wcale nie łatwo, o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńCała prawda ukryta czasem w prawdzie . Niestety ... osobiście jestem za polubownym rozwiązaniem . Nigdy za przemocą ... chyba , że życie nas zmusza i nie ma innej drogi . Bardzo dziękuję Odziu za cenne przysłowia . Bardzo przydatne w naszym materialnym życiu . Jeszcze raz bardzo serdecznie Wszystkich pozdrawiam
OdpowiedzUsuń