Spotkanie na cmentarzu. Opowieść rosyjska
Hrabina Sugrobina odprawiła córkę z kamerdynerem i postanowiła pozostać jeszcze trochę na cmentarzu. Czuło się już wieczorny chłód, ale mimo wszystko chciała jeszcze poświęcić małżonkowi chwilę skupienia. Od niedawna była wdową i nie czuła się dobrze w tej roli, a samotność mocno jej dokuczała. Trwała w milczeniu nad grobem, który tonął w kwiatach i patrzyła na przygasające na wietrze lampki, aż zrobiło się zupełnie ciemno.
"A pamiętasz Aleksieju Iwanowiczu jak byłeś zazdrosny o tego Pieriepałkina? I byłoż to o co? Chciałeś się z nim strzelać, ale na szczęście ci to wyperswadowałam, pożyłeś jeszcze dwadzieścia lat i umarłeś, jak Pan Bóg przykazał, na marskość wątroby. A mówiłam: "Nie pij tyle, bo ci zaszkodzi!", a ty na to: "A będę pił! Nie zapominaj, że jestem generał! Byłem przełożonym tego parszywego szczeniaka!" Ale, było, minęło. Tyle lat wspólnego pożycia i do tego jeszcze dzieciątko..."
Tu hrabina już nie wytrzymała i ze wzruszenia zalała się łzami, które po chwili skrupulatnie wysączyła chusteczką. Zapomniała o bożym świecie, aż tu nagle słyszy głos dobywający się z grobu: "Córko Lucyfera! Otrułaś mnie!" Zdjęło ją przerażenie, ale chyba to jednak wołał ktoś inny a słowa znaczyły zupełnie coś innego. Przebudziła się jakby ze snu i zobaczyła przed sobą przygarbioną postać w czerni.
- Ła ła skawa pani! O o śmielam się spy tać, jeśli wolno wie dzieć, czy pa pa ni czuje się całkiem do dobrze? -
- Ach, to pan! Zmieniłeś się pan, poruczniku. Wyglądasz jak swój ojciec. -
- A no tak...Ru ru szyliśmy na Tur Tur ków, ale ma manerw się nie po powiódł. -
- Chyba raczej manewr! -
- Ta tak, Ta ta niu! Szrapnel rąbnął mnie w głowę, a Ta ta rzyn sie siek nął i prawie mnie przeciął na pó pół. -
- To dlategoś taki sztywny! Po co przyszedłeś? Między nami wszystko skończone! -
- Wciąż cię ko ko ko cham, Ta ta ta niu... -
- Kochasz? Nie mnie to mów! Może ta twoja
locha jeszcze po tobie szlocha, ale ja nie mam
zamiaru. Spójrz na siebie! Jesteś zgarbiony, ledwo
powłóczysz nogami i utykasz. Nie potrafiłeś nawet
dzielnie polec! Co z ciebie za żołnierz i mężczyzna! -
- Ku ku ku la la ar matmia rozerwała się przy
mojej nodze dze. Dlatego nie pal nąłem sobie w łeb. -
- To nie moja sprawa! Odpowiesz za to na Sądzie. I
za to, że mnie nieszczęsną uwiodłeś, łajdaku! -
- Pragnę ci ci przy pomnieć, że mia łaś łaś już
wtedy skończone trzy naście lat i od roku byłaś ge ge
ne...rałową. -
- Milcz, chamie! -
Może to się wydawać dziwne, ale porucznik nagle
przestał się jąkać, wyprostował się i rzekł:
- Ale jestem tu w całkiem innej sprawie, że tak
powiem, obyczajowej. Pragnę ci przypomnieć, droga
hrabino, że od jakiegoś czasu już nie żyjesz. Nie masz
więc moralnego prawa niepokoić tak swego
małżonka. Niech odpoczywa w spokoju. Żegnam się
tym oto znakiem krzyża. -
Sugrobina popatrzyła na niego z pogardą i
odpowiedziała:
- Nie wymachuj tak tu przede mną! Widać
szrapnel utkwił w twym mózgu, skoro uważasz, że
nie żyję i po śmierci nawiedzam z córeczką grób męża.
- Jestem o tym przekonany! -
- To może mi to łaskawie wyjaśnisz, ty śmierdzący
dziadu! Boże Święty i ja kochałam coś takiego! -
- To bardzo proste! Musisz tylko chcieć zrozumieć
moją teorię. Otóż wiedz, że my wszyscy od dawna już
nie żyjemy i odgrywamy tutaj lichą komedię: Ty, ja,
generał, twoja córka i w ogóle wszyscy. Mam dla ciebie
dziecinnie łatwe pytanie: Czy żyłaś przed twoim
narodzeniem? -
- Domyślasz się chyba odpowiedzi. -
- A czy będziesz żyła po swej śmierci? -
- Oczywiście, że tak. I moja dusza powędruje
do nieba. -
- Mylisz się hrabino! Jak nie było cię przed twym
narodzeniem, tak nie będzie cię po twej śmierci. To
jest naukowo udowodnione. -
- To ty w boga chyba nie wierzysz, złociutki! -
- Wierzę, nie wierzę, jednak to prawda. Ale
zmierzam już do konkluzji! Wyobraź sobie
nieskończony czas i zobacz, że nasze życie jest chwilą
między nicościami. Ta chwila jest tak nieskończenie
krótka, iż iluzją jest myśleć, że istniejemy. Już nas nie
ma, hrabino! Jesteśmy upiorami! Jednak ty wolisz
myśleć, że twój mąż nie żyje i jęczeć na jego grobie.
Ale strach cię widać obleciał! Pomyśl tylko, czy
będziesz żyła za pięćdziesiąt, albo za sto lat? -
- Idiotyzm, albo ciężkie uszkodzenie mózgu.
A może ty jesteś nihilista, albo diabeł cię opętał?
Słyszałam chyba, że modlisz się do Lucyfera.-
- Dlaczego otrułaś męża? -
- To już bezczelność! Ja otrułam...kogo? Mojego
męża? -
- Grzyby, droga hrabino. Przeważnie same
muchomory. Podałaś mu je w potrawce. Ale
przyniosła je z kuchni Sonia. -
- Znikaj pan, albo idź się lecz! -
Wydawałoby się, że Sugrobina za chwilę zamatuje
swego rozmówce, gdy nagle z czeluści grobu odezwał
się ten sam głos, co wcześniej: "ŚWIĘTA PRAWDA!"
Hrabina zbladła i zachwiała się, jednak nie udało jej
się zemdleć, a jej były kochanek zacierał ręce.
- Prawda nas wyzwoli! - zauważył.
"Nie zgadzam się jednak z twoją teorią. Gdyby była
prawdziwa, to nie mógłbym do ciebie teraz mówić." -
dodał Głos zza grobu.
Porucznik poczuł się zakłopotany, jakby przed
chwilą przegrał poważną sumkę w karty. Tymczasem
hrabina zaczęła szybko iść w kierunku cmentarnej
bramy. A ten za nią!
- Nie wywiniesz się! Jutro przyprowadzę na grób
śledczego. Zeznanie męża bardzo cię obciąży. Zrobią
ponownie sekcję...A mnie rozchodzi się jedynie o
tysiąc rubelków. Co to jest dla ciebie, duszko! Generał
pozostawił ci w kurniku niezłą kwokę. -
Hrabina wyjęła z torby srebrny pistolecik i
wymierzyła prosto w serce porucznika. Ale ten
wzruszył tylko ramionami:
- Przecież ja już nie żyję! Naprawdę żal mi ciebie.
Tysiąc rubelków i znikam! Pamiętasz naszą konną
przechadzkę? Konie nam się zbuntowały i
prowadziliśmy je na polanę, a tam wziąłem cię trzy
razy! Czułe to wspomnienie winno być dla ciebie
podnietą do działania moja Pani, albo przestrogą. -
- Łżesz kanalio! To twój koń się zbuntował! -
Hrabina nagle poczuła się bezradna. Przywarła
do śmierdzącego dziada i pocałowała go prosto w
usta, a potem wtuliła głowę w jego pierś, wymacała
jego muskuły i prężne pośladki.
Co się potem stało - nie wiem! Podobne sceny nie
interesują mnie. Nie chciałbym też, aby
podejrzewano mnie o niski, prostacki styl. Być może
sprawę udało się załatwić polubownie. Słyszałem
jednak od pewnego kupca, że będąc w Moskwie
słyszał od wiarygodnej osoby, której powiedział
to najbliższy przyjaciel, że podobno Pierepałkin strzelił
sobie w łeb...Ale muszę już kończyć, bo ktoś puka do
drzwi.
Kto wie - może to on? Może gnębi go to, że jego teoria
została podważona i szuka jakiegoś pocieszenia.
Powiem mu, że się z nim zgadzam, żeby go nie
martwić...Przeważnie tak robię. Jak ktoś mówi mi:
"Car to święty człowiek!" - kiwam głową i nawet
przytaczam różne argumenty. Ale jak ktoś pełen
gniewu krzyczy: "Car to kanalia!", powiadam, że faktycznie, a świadczy o
tym to i to. Nie robię tego ze strachu, ale z wrodzonej
życzliwości i szacunku dla prawdy. Współczuję ludziom. Niestety, wśród
ludzi zdarzają się też prowokatorzy. Mówi taki, że car
jest święty, a jutro na mnie doniesie komu trzeba.
Albo, że car, to kanalia i też mnie pogrąży, Judasz.
Nikomu już nie można ufać! Wojna domowa to
jednak przykra rzecz. A prawdę mówiąc umierać za
to jakoś się nie chce...
Granica między obiektywizmem i współczuciem dla ludzi ogarniętych nienawistnymi emocjami a oportunizmem nie zawsze jest jasna. Jednak istnieje...Ja zawsze, piszę to bez autoironii, chciałbym godzić ze sobą ludzi, ale bywa to niemożliwe. Z tego, że car to święty człowiek nie wynika, że trzeba go zaraz rozstrzelać ;'-) A z tego, że kanalia, że należy się za niego modlić i rozstrzelać jego przeciwników ;-) Perswadowanie tego ludziom bywa dość niebezpieczne...
OdpowiedzUsuńWszelkie rewolucje, podobnie jak uporczywe trzymanie się władzy, pociągają za sobą mnóstwo ofiar ludzi przeważnie całkiem niewinnych...Hegel nazwałby użalanie z się nad tym czymś małostkowym. Ale do mnie to nie przemawia.
OdpowiedzUsuń(To tylko jeden z wątków mej opowieści. Są również i inne, a wszystkie związane jakoś z rozumieniem słowa "prawda").
OdpowiedzUsuńTrudno nazwać oportunistą kogoś, kto w czasach zbiorowego obłędu chce zachować życie albo minimum zdrowego rozsądku czy wrażliwości, albo chronić bliskich...
OdpowiedzUsuńAlma
OdpowiedzUsuńZbliżają się Święta i z tej okazji życzę Tobie, Nezumi, i Osobom czytającym te słowa pięknych, czułych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Życzę również zdrowia i pomyślności w nadchodzącym roku!
Bardzo dziękuję w imieniu swoim i czytających i życzę Ci, Almo, wszystkiego najlepszego w święta i w
UsuńNowym Roku. Niech zaskakuje nas tylko dobrymi rzeczami! 🥀
Wesołych Świąt dla wszystkich czytelników oraz użytkowników blogu ale przede wszystkim dla Ciebie Nezumi
OdpowiedzUsuń❤️ Merry Christmas ❤️
~ Danek
Danek,
UsuńDziękuję🙂 Wszystkiego Najlepszego🥀
Zdrowych, Spokojnych, Pogodnych i pełnych nadziei na lepsze Świąt Bożego Narodzenia życzę Tobie, Nezumi i Twoim czytelnikom i jednocześnie dziękuję za ich ciepłe, płynące z serca słowa. Trzymajcie się dzielnie w tych niełatwych czasach, byście mogli w przyszłym roku szczęśliwie spełniać wszystkie swoje cele i marzenia. Nezumi więcej optymizmu i jeszcze większej weny twórczej! Trzymaj się ciepło i bezpiecznie. Pozdrawiam przedświątecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Lutano i Tobie również życzę najcieplej Wszystkiego Najlepszego :-) ...
UsuńWięcej optymizmu niż mam człowiek nie może mieć chyba w mojej sytuacji. Nie znasz jej, ponieważ wbrew pozorom niejakiego psychicznego ekshibicjonizmu, tutaj o niej prawie w ogóle nie piszę, a mój pesymizm dotyczy głównie samego życia (nie akurat mojego szczególnie)...Obawiam się, że większa wena mogłaby mnie po prostu zabić. Już parę lat temu pewien literat napisał na Lunie, że "codziennie rzygam pięknymi, wartościowymi tekstami." Oczywiście słowo "rzygam" trochę mnie uraziło, bo sugerowało spontaniczność, podczas gdy jest to czasem dość ciężka praca, z której nie rezygnuję jedynie ze względu na obecność przyjaciół i tych wszystkich, dla których jest to miejsce do wymiany myśli i spotkań... Wolę więc opinię pewnego coacha, który napisał, że "ma wrażenie, że tego blogu nie pisze i nie redaguje jedna osoba, ale cała redakcja, jak w gazecie' i "jest pełen uznania." W moich raczej ekstremalnie niedogodnych warunkach życia i zdrowia taki wysiłek wymagałby może jakiegoś werbalnego wsparcia. Ale tu słowa doceniania są (pomijając kilka życzliwych osób ) są czymś niezmiernie rzadkim. I nawet to, że tak wiele różnych form twórczości tu kultywuję nikogo nie zastanawia. Owszem zainteresowała mnie czyjaś uwaga, że przypuszcza iż jestem kobietą, ponieważ moja wrażliwość jest wrażliwością kobiecą, ale niestety nie może tego udowodnić...