Przeprawa na tamten brzeg

   

           Zdjęcie nazumi13

   Zbliżał się listopad. Nie zgasił światła 

i świt zaskoczył go w sposób podwójnie 

niemiły.  Przez okno widział

szaroniebieskie niebo, przesłonięte 

stosami książek leżących na parapecie

i zarysy jakiegoś drzewa, które nie

wyzbyło się całkiem liści. 

   Siedział na krześle i przypomniał

sobie, że zanim zasnął, jadł z miseczki

ziarenka granatu, do których dodał

wodę z miodem i odrobinę imbiru.  

Ale chociaż owoc wyglądał na dojrzały, 

ziarenka były w środku stwardniałe i nie 

puszczały soku. Te twarde ciernie w 

ziarenkach musiał jedząc wypluwać. 

Dzięki cierpliwości udało mu się w

końcu pokonać wszystkie trudności. 

   Gdyby Persefona trafiła kiedyś na 

taki owoc, to porywacz nie mógłby 

jej uwięzić w swym ponurym królestwie,

którego nie opuszczała przez pół roku. 

   Ktoś poprosił go, żeby napisał tekst

o śmierci. Wyczerpał się tą pracą, ale

ostatecznie zniszczył wszystko i napisał:

   "Już niedługo."  

   To się dopiero zdziwią koledzy z

redakcji...Ale przecież im tego nie wyśle.

    Kiedy ktoś jeszcze przychodził do 

jego pokoju, śmierć wydawała mu się

tylko mijaną gdzieś we mgle osobą,

a może nawet jedynie widmem. Skradała

się za nim, ale czuł tylko jej obecność.

Jednak teraz wypełniała już niemal każdą 

chwilę jego życia.

    Nazywał to żartobliwie metafizycznym

horyzontem samotności. Był naprawdę

szczęśliwy, kiedy czasem na swej

drodze spotykał nocą jeża. Zwierzątko

najczęściej nie uciekało przed nim. 

Kuna budziła w nim natomiast mieszane 

uczucia.

     Dni mijały, ale było ich coraz mniej

i chociaż wypełniał je różnymi zajęciami,

nie mógł oprzeć się myśli, że jedynie

lęk przed nieistnieniem trzyma go przy

życiu.  Piękno też, ale upajanie się 

pięknem, którym z nikim nie można się 

dzielić, prowadzi w chłodne,

wysokogórskie rejony ku lodowatym, 

upiornym szczytom.  Nigdy nie lubił

wysokich gór i nie potrafiłby się w nie 

wpatrywać jak Adolf Hitler...A miłość...

    Ostatnio żywił się w tanim barze,

w którym o każdej porze dnia mógł 

zjeść małą porcję czegoś z ryżem,

albo "Sam ryż", jak to danie z pewną

dezaprobatą określał stary i nieco

wyniosły Wietnamczyk, który wyznał

mu kiedyś, że jest Chińczykiem. 

Ale teraz prawie się do niego nie

odzywał. 

    Nigdy nie rozumiał, jak ktoś może 

zjeść dużą porcję, kiedy mała i tak

jest wystarczająco duża. 

    W barze często przesiadywała żona

właściciela z synkiem - dorodna i 

dumna, młoda jeszcze Ukrainka, która 

widziała go kiedyś z nią kilka razy 

i miała dla niej jakąś ogromną sympatię.  

Aż czuło się ciepło, które z niej 

emanowało na widok jego blondyneczki,

jak ją czasem czule nazywał.         

    Ale bary pozamykali z powodu  

epidemii. Nie można było też jeść

niczego na ulicy. A kiedy wychodził

z domu, już do niego nie wracał. 

    Poprzedniego dnia wieczorem

wsiadł w autobus, żeby dotrzeć 

do swojej ulubionej księgarni. 

Lubił przeglądać książki nawet

jeśli ich nie kupował.  Ale autobus

utknął po drodze z powodu protestów. 

Kierowca zadzwonił do dyspozytora

i zapytał, w którą stronę ma skręcić. 

Autobus piął się potem dość długo 

w górę ulicą, kiedy drogę zagrodził

mu policjant. W związku z tym klnąc 

zjechał z powrotem na dół, stanął 

bezradnie na przystanku i znowu spytał, 

dokąd ma jechać.  Okazało się, że może

jechać tylko w zupełnie inną część

miasta, odległą o wiele kilometrów

i podwiózł go niemal pod sam dom

matki.  A więc i takie cuda się zdarzają.

     W telewizji pokazywano zgromadzone

na ulicach tłumy świętujących swą rewolucję

młodych ludzi, gromadzących się 

z okrzykami pod gmachami publicznymi 

i kościołami, dodając z troską informację 

o tym, że wirus, którego rzekomo nie ma, 

zabija coraz więcej ludzi. Komentowano 

też oczywiście przemówienie 

najważniejszego z równych obywateli, 

dodając z zachwytem, że mimo złośliwości 

tego plugawego karła, młodzi wreszcie stali 

się obywatelami, ponieważ tańczą i krzyczą 

na ulicy, co świadczy o ich podmiotowości. 

     Patrzył na skuloną w fotelu starą 

matkę, która broniła idei rewolucji tak,

jakby kiedykolwiek ją atakował.  Nie

wychodząc z domu obserwowała te

zdarzenia z dystansem, jakby mieszkała

na księżycu. To, że nie mogła wychodzić

z domu, ani nawet sama wstać z fotela,

bardzo jej w tym pomagało. Na innym

programie mówiono o ekscesach 

i wybrykach młodych, których bezmyślnej 

agresji i bucie należy położyć kres.

    Spytała go, jak zwykle, kiedy przyjdzie

następnym razem.  Ale inaczej niż zawsze, 

nie mogła zrozumieć, że przecież odwiedza 

ją co drugi dzień.  Dobrze - powiedział - w

takim razie będę przychodził rzadziej. 

- Umówmy się, że przez ten tydzień będziesz

przychodził co drugi dzień, a później

codziennie - odpowiedziała.  

     Matka miała opiekunkę, więc nie był jej

fizycznie niezbędny. Ale, kiedy nie 

przychodził, popadała w depresję i nie 

dawała mu spokoju, dopóki się nie zjawił. 

Miał poczucie, że tylko to trzymało ją przy 

życiu. 

    Kiedy Cię urodziłam - powiedziała - 

dokładnie sprawdziłam, czy masz wszystkie 

paluszki u rąk i nóg, i czy twoje ciałko nie 

jest nigdzie uszkodzone. 

     Za oknem całkiem pojaśniało. Poleży 

trochę na łóżku i posłucha "La Mer."

Debussy jakoś dziwnie go uspokajał.  

Później będzie próbował uchwycić

przyczółek dnia. Jest to niezwykle 

istotne dla całej przeprawy i pozwala

mieć nadzieję, że dobije jakoś do 

nocy. A później, jak zwykle, zejdzie

do podziemnego świata, a słaniające

się tam cienie z zazdrością patrzeć

będą na żywego człowieka...

      

     

     

    


 

 

 


              


  



Komentarze

  1. Alma
    Piekne, Mistrzu.
    Niby nic, a tak wiele jest napisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alma
    PS: Ja też sprawdziłam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Bez mam i ich troskliwości
      i miłości nie byłoby nas na tym świecie 🙂

      Usuń
  3. Bog obiecal dla wierzacego - bedziesz zyl do czasu az bedziesz usatysfacjonowany.
    Ty zrobiles juz miejsce dla swojej wlasnej smierci na rozmiar calego swojego mieszkania.
    Piszac wiec o smierci nalezy przede wszystkim zaznaczyc wyraznie:
    sami kreujemy wlasna smierc.
    Robimy miejsce dla smierci w naszym wlasnym zyciu.
    Dopuki kreujemy zycie smierc nie moze zaistniec w naszej swiadomosci,
    Z chwila, gdy jestesmy usatysfakcjonowani, ze juz nadszedl czas na zejscie z tego swiata - z ta chwila kreujemy, tworzymy wlasna smierc.
    Proverb 3:2
    1.Synu mój, nie zapominaj o mojej nauce, ale niech twoje serce strzeże moich przykazań; 2 bo przedłużą twoje dni, lata i pokój w twoim życiu. 3 Nigdy nie pozwólcie, aby opuszczała was miłość i wierność; zawiąż je na szyi, zapisz na tablicy swojego serca.…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierć to zjawisko naturalne. Oczywiście stres czasem zabija, a akceptacja życia jest czymś dobrym dla zdrowia. Ale z tym kreowaniem nie wiem jak jest i nie za bardzo to rozumiem.
      Poza tym, oczywiście, że pogrążając się w smutku tracimy odporność psychiczną, a to wpływa na funkcjonowanie organizmu i przez to być może krócej żyjemy.

      Przygotowanie się na śmierć może być różnie rozumiane. W Indiach np. istnieje dawna nauka o różnych okresach ludzkiego życia, zgodnie z którą mężczyzna w pewnym wieku, kiedy już spełnił swe obowiązki jako głowa rodziny, powinien udać się do lasu, albo nad rzekę i porzucając świat - medytować. Budda zrobił to kiedy nie miał jeszcze trzydziestki. Opuścił żonę i dziecko...Ale żył jeszcze, według tradycji, 50 lat.
      Mnie jakoś samotna medytacja tak rozumiana nie pociąga. Przyglądam się życiu, cieszy mnie bardzo kontemplacja Natury, ale mnichem z powołania nie czuję się :)

      Usuń
    2. kreowanie poprzez nasz glos, poprzez nasza swiadomosc najszybciej mozna ujrzec obserwujac strukture wody. Wiem, ze wiesz, ze absolutna wiekszosc ciala czlowieka to woda. (zapewne 80% to woda w ciele czlowieka).
      Jesli wiec mozna udowodnic, ze nasz glos zmienia strukture wody, nie trzeba byc intelektualista aby zrozumiec, ze mamy moc kreowania jak wyglada struktura naszego wlasnego ciala.
      https://sites.psu.edu/siowfa15/2015/09/18/how-sounds-affect-water/
      powyzszy link pokazuje na pierwszym zdjeciu jak wyglada woda, gdy nie jest poddana wibracjom dzwiekowym, jest calkowicie niezorganizowana na poziomie molekularnej struktury.
      tzw woda nieustrukturyzowana - po ang, unstructured water
      Dalej mamy zdjecia obok siebie Anioł (po lewej) i demon (po prawej)
      czyli gdy błogosławimy wode nasza modlitwa - po lewej
      gdy przeklinamy wode - zdjecie struktury wody po prawej
      ogromna roznica
      Mamy tez zdjecie jak wyglada woda poddana muzyce Vivaldi czy Johna Lennona.
      Woda wtedy przybiera śliczne struktury

      Usuń
    3. Piotrze, woda zawsze bedzie wodą, majaca 4 stany swojego istnienia.
      Co innego struktura wody, z czego nie zdajesz sobie sprawy.
      Zdrowe dla ciała struktury buduje sie poprzez przyjazne ciału wibracje czy pozytywne myślenie.

      Usuń
  4. Nezumi, dyscyplina Nauki, ktora zajmuje sie kreowaniem rzeczywistosci poprzez wibracje nazywa sie Cymatics co google tlumaczy na Cymatyka.
    oto po polsku strona wikipedia
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Cymatyka
    w jez polskim jest wyjatkowo malo do czytania.
    strona po ang. https://en.wikipedia.org/wiki/Cymatics
    Jezus poprzez Biblie powiada: staniesz sie tym w co wierzysz.
    Kreatywna moc swiadomosci czlowieka tylko poprzez pozytywne czy negatywne vibracje jest ogromna.
    Trzeba uwazac jakiej muzyki sie slucha. Pogrzebowa Bacha szybko zaprowadzi nas na cmentarz.
    Vivaldi, Mendelson - to samo zycie.
    Jednak nie słysze abys tej muzyki słuchał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vivaldiego i Mendelsohna słucham bardzo wiele, ale nie mogę o tym, czego słucham, pisać zbyt wiele, bo nie starczyloby mi na to życia. Jest w ich muzyce sporo energii i piękna.
      W muzykoterapii wykorzystuje
      się często Mozarta. Mendelssohn też był cudownym dzieckiem.
      Ale Mendelssohn tworzył również
      utwory niezwykle smutne, a nawet tragiczne. Jak pewien kwartet smyczkowy, napisany po śmierci ukochanej siostry Fanny. Przeżył ją niewiele. Umarł tego samego roku.

      Jeśli chodzi o Bacha to ma on cudowną moc kojenia i uspokajania.

      Usuń
    2. to bardzo smutne, ze Mendelssohn nie potrafił pozbierac sie po śmierci ukochanej siostry.

      Usuń
    3. Tak, smutne. Może dlatego, że sam był chory...Ale to piękny utwór.

      Usuń
  5. Jest jakiś spokój w byciu świadomym...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nezumi, mam nadzieje, ze pomoglem Tobie zrozumiec wyrażoną przez Ciebie nieznajomość jak to jest z kreowaniem naszej wlasnej rzeczywistosci, gdy napisales: "Ale z tym kreowaniem nie wiem jak jest i nie za bardzo to rozumiem."
    Mamy dziedzine Nauki, ktora tym sie zajmuje, czyli Cymantics.
    Piotr jak zwykle dodaje swoje negatywne, ze strukturyzacja wody to nieprawda.
    Jednak jak najbardziej poprzez nas własny głos kreujemy jaka jest struktura naszego własnego organizmu. Poniewaz woda to ok 80% naszego ciała, kazdym słowem, ktore wychodzi z naszych ust kreujemy nasze ciało.
    Dlatego jest tak istotne, co mówimy.
    Tylko pozytywne słowa wychodza z naszych ust.
    Miłość dla drugiego człowieka.
    Najwazniejsze jest kochać samego siebie, wszystko co nas dotyczy.
    Jesli nie jestesmy w stanie kochać samego siebie, nie jestesmy w stanie kochać drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piotrze, jest istotne jaka strukture ma woda. Wlasnie jako nosnik wibracyjnej energii.
    Dr. Masaru Emoto z Japonii jest najwazniejszą osobą, ktora pracuje nad tematem struktury wody.
    Na najwyższym poziomie wibracji woda osiąga idealny sześciokątny kształt. Ta sześciokątna struktura nazywana jest „wodą strukturalną”. Albo wodą w optymalnym stanie.
    Gdy pije sie strukturalna wode, praktycznie pijemy płynną forme krysztalu.
    Ma to kapitalne znaczenie, poniewaz strukturalna woda bez trudu dostaje sie wewnatrz komorek, zapewnia doskonale nawodnienie organizmu.
    W chwili narodzin, czlowiek ma w 100% wode strukturalna w organizmie.
    W wieku ok 50 lat procent strukturalnej wody w organizmie spada ponizej 50%
    To było podstawową nauką zmarłego dr Masaru Emoto. W przypadku myśli o wysokich wibracjach woda zmienia się z wody zdezorganizowanej w wodę o strukturze kwantowej w ksztalcie heksagonalnym.

    OdpowiedzUsuń
  8. a tak a'propos uzdrawiająca woda z Lourdes, France utrzymuje tylko przez 20 minut optymalną strukture. wg badan naukowych.
    Uzdrawiamy sie wiec znacznie efektywniej sami wytwarzajac strukturalną wode podczas medytacji albo pl;acimy za strukturalną wode wyprodukowana w laboratoriach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piotrze, rece opadaja.
    Od kiedy sześciokątny np kryształu forma jest płaska?
    Ma czery boki plus podstawa oraz na gorze, zamknieta szóstym, czyli sześciokątny blok.
    https://en.wikipedia.org/wiki/Hexagonal_crystal_family
    co do Twojego linku, nie ma w nim glosu wiec nie wiadomo o co chodzi.
    Strukturyzowana woda jest praktycznie plynnym kryształem.
    Dobrej jakosci wode do picia wlewa sie do pojemnika z kryształem, za kilka minut mamy struktturyzowana wode.
    Drgania kryształu uzdatniaja wode.
    Masaru Emoto napisal ksiezke nt swojej pracy a Ty zaraz z niego robisz pisarza :)\
    https://www.youtube.com/watch?v=Moz82i89JAw

    OdpowiedzUsuń
  10. Piotrze, na wszelki wypaden posluze sie angielskim zwrotem heksagonala struktura, zapewne tlumaczenie na sześciokąt nie jest prawidlowe.
    Układ heksagonalny, jedna z głównych kategorii struktur, do których można przypisać daną krystaliczną substancję stałą. Składniki kryształów w tym układzie są rozmieszczone w odniesieniu do czterech osi - trzech o jednakowej długości ustawionych pod kątem 120 ° względem siebie i czwartej osi prostopadłej do płaszczyzny pozostałych trzech.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty