Księżyc (opowieść rosyjska)
- Co będzie, kiedy nas nie będzie, Wasylu Michajłowiczu?
Powiadają, że ludzie będą spacerować po księżycu, ale
ja w to nie wierzę. A czy nasz car będzie się cieszył
dobrym zdrowiem? -
- Car to kanalia! Podobno ma miliard w amerykańskim
banku. Ja bym ich wszystkich rozstrzelał, pociął na
kawałki, oblał wapnem i zakopał głęboko w ziemi.
Całą tę rodzinę. Ale niestety, to tylko marzenia. -
- Jak możecie tak mówić, jeszcze kto usłyszy. A Bóg?
Czy on pozwoli na to, żeby świętego człowieka
i jego dziatki skrzywdzić? -
- Praskowio Iwanowna! Nadajesz się tylko do
garów i sprzątania. Rozumu nie masz za grosz i na
polityce się nie wyznajesz. Oczywiście, że pozwoli.
To diabeł, a nie żaden święty człowiek! -
- Przez to twoje gadanie Waśka wypluł sobie płuca. -
- Nie przez gadanie, ale miał gruźlicę, bo nie dojadał. -
- Śniło mi się, że chodzę po księżycu i zapadam się
w jakieś dziury. Ciemno, choć oko wykol, a tu
nagle podchodzi do mnie jakiś stary Chińczyk i
pyta mnie, czy nie kupiłabym łoju. "A na co mnie
łój na księżycu" - mówię. A on tylko uśmiechnął
się i pokiwał głową. -
- Jak to Kitajec! -
- Ale powiedz lepiej, jaki masz do mnie interes,
Wasylu Michajłowiczu. -
- Oddam złote pięciorublówki za papierowe. -
- Tobie chyba lekarz jest potrzebny. Na co ci
jakieś papierki. A złoto to zawsze złoto. -
- Nie twoja sprawa, niewiasto! -
Kobiecina wymieniła. Miała jakieś na czarną
godzinę, a dokładniej mówiąc na pochówek.
Rano wstała z kurami i chciała iść do cerkwi
pomodlić się, a tu stuka do niej stójkowy.
Otworzyła wrota i pyta - czego.
- Kupiec Knurow nie żyje! Okradli go
na leśnej drodze i poderżnęli gardło.
Skradli mu cały miesięczny utarg. -
- A niech to! Ale dlaczego z tym do mnie
przychodzisz? Może to kara za te dziwki,
które utrzymywał? -
- Szukamy złotych pięciorublówek. Podwiń
no suknię. -
No i stało się! Starucha nie zdążyła
ich nawet schować i potoczyły się na piach.
- Pójdziesz ze mną. - oznajmił stójkowy.
- Nikt tu nigdy nie miał takich pieniędzy. -
Baba zaczęła tłumaczyć, że niedługo
kończy 35 lat i chciała ładnie się ubrać, bo
mąż już trzy lata nie żyje. I dopiero w urzędzie
zeznała, że pieniądze wymienił u niej jej
znajomy Wasyl Michajłowicz.
- To bardzo jenteresujące. Posiedzisz
sobie trochę w areszcie, to sobie przypomnisz,
jak naprawdę było. - powiedział komendant.
Zamknięto ją w celi z jakimiś prostytutkami,
a rano władza pyta:
- No i co, przypomniałaś sobie? Nie chcesz
chyba, żeby cię wytargały za kudły? -
- Tak jest, jak powiedziałam. Nie skłamałam. -
Ale Wasyl Michajłowicz gdzieś przepadł i nie
można go było znaleźć. Szukano go po całej
guberni za działalność spiskową.
- Nu, ładno, obywatelko. W tiurmie zgnijesz,
światła nie uświadczysz. Trzeba było być taką
głupią? -
- Każdy może się pomylić. -
- Milczeć! Ruki po szwam! - wrzasnął komendant.
Sąd był dla niej łaskawy. Trzy lata zesłania,
jeśli oczywiście przeżyje drogę. Ale nie przeżyła.
Podobno przed śmiercią opowiedziała swojej
współtowarzyszce sen o księżycu. "Tak mnie
ciekawi, co będzie za sto lat." - wyszeptała.
"Nic nie będzie." - odrzekła i zamknęła jej
oczy...
To pewnie zależy od tego, z jakiej perspektywy się patrzy. Dla rewolucjonisty ważny jest los przyszlych pokoleń i dla niego gotów jest poświęcić szczęście innych i własne życie, skazać ludzi na nieskończone cierpienia. Choć przecież rewolucje nie wybuchają dlatego, że ludzie czują się szczęśliwi. Więc ważna jest też ulga. Krew płynie a potem wszystko wraca do normy i znowu, jak z Jelcyna są biedni i bogacze., a wlasnosc staje się święta. Nie mówiąc już o wspaniałym ZSRR i daczach dawnych rewolucjonistow, czy rozkoszach stalinizmu.
OdpowiedzUsuńJest w nas jakaś ciekawość życia. Podobno Gates dawno przewidział, że będą smartfony i Facebook ;-) Ale patrząc na życie z perspektywy egzystencjalnej albo zgoła kosmicznej życie nasze nie trwa nawet ułamka sekundy i podobne jest do istnienia pyłku kurzu.Za to bolesne. I kończy się jak żywot komarka albo mola, kiedy dokuczy człowiekowi...
Tu i teraz to konstrukcja czysto teoretyczna. Jak w piosence "Wesołe jest życie staruszka" ;-) Naczytałem się przeróżnych mistrzów duchowych i do takiej beztroski sprowadza się cała ich mądrość.