Chwila niepokoju przed świtem

     W pokoju było zupełnie ciemno. Co za ulga!
Nie potrafiłby teraz spojrzeć świtowi w twarz,
z lęku, żeby nie okazał się zbyt okrutny. Ale do
świtu pozostała jeszcze godzina, a gdzie się
potem schronić?  Minie jeszcze jeden dzień,
na którego upływ nic nie można poradzić. 
Wycieknie z niego, pozostawiając przy życiu
jedynie senne widziadło, lękającą się światła
marę. Ten światłowstręt jest naprawdę
przykry. A każdy dzień zbliża go ku przepaści,
do której musi się najpierw doczołgać.
   Nikt nie zapukał do drzwi, ale wydawało mu
się, że ktoś za nimi stoi. Zszedł schodami na
parter i wyszedł na dwór. Z jego domu były
trzy drogi, którymi przedostawał się do
zewnętrznego świata. Wybrał tę, którą ostatnio
nie chodził.
    Podczas, gdy tamte dwie, bardziej oczywiste,
wyprowadzały go po pewnym czasie na
ruchliwą ulicę, ta prowadziła do niewielkiego
parku. A kiedy znalazł się tam, poczuł, że
nawet jeśli się tu, jak miał zwyczaj, zatrzyma,
ma już bardzo niewiele czasu, bo za chwilę
wyjdzie na otwartą przestrzeń, która wydawała
mu się absurdalna i ponura.
    Nigdy nie potrafił pojąć, dlaczego o każdej
porze nocy ulicami poruszają się samochody.
Było to bardzo podejrzane, jakby każdy kierowca
był mordercą, albo ukrywał jakieś inne mroczne
występki lub nawet sam był martwy. Tak,
czy inaczej wiedział, że nie może czekać aż
znajdzie się nad przepaścią i że musi zrobić
to teraz. Tym bardziej, że czuł się przez kogoś
prowadzony.  Ale jak zabić się bez
odpowiedniego narzędzia?  A jeżeli tą, która
go prowadzi jest śmierć, to dlaczego mu się
nie ukaże?  A może jednak to nie jest śmierć,
ale jakaś tląca się w nim jeszcze pozostałość
woli życia?  A może dopiero po śmierci
człowiek zaczyna naprawdę żyć?
     Zamknął oczy i poruszał się wąską alejką,
wdeptując co jakiś czas w trawnik i uderzając
się o okoliczne drzewa, aż przestał czuć, że
idzie i zaczął unosić się w powietrzu. Unosił
się tak dobrą chwilę, zanim otworzył oczy.
      A po ich otwarciu zobaczył, że jest za
cmentarną bramą i nie może przedostać się
do świata żywych. Było za wysoko, aby
potrafił wspiąć się na kamienny mur. Skulił
się więc i postanowił wszystko przeczekać.
(Tak robią koty w przeciwieństwie do psów,
które na widok niebezpieczeństwa uciekają.)
A wtedy dwóch grabarzy w białych kitlach
wrzuciło go do dołu i przysypało piachem
i trawą z opadłymi liśćmi.
      Wyjął z kieszeni marynarki zapalniczkę
i zaświecił. Okazało się, że ma w swym
nowym otoczeniu sporo miejsca. Obok
niego leżała jakaś zawinięta w płótno postać.
Zajrzał jej w twarz. Na szczęście była to tylko
egipska mumia.  Widywał takie w londyńskim
muzeum.  Pochylił się nad nią, ale ta
zaczęła coś szeptać. Nie potrafił odczytać
hieroglifów na ścianie korytarza grobowca,
po którym poruszały się okryte czarnym kirem
krety. A kiedy mumia przestała mówić, okazało
się, że jej słowa przepływały wciąż przez
jego mózg, wprowadzając w niego wibracje,
jakby czekały, aż odkryje ich sens. 
     Rano grabarze powrócili i odsłonili dół,
przepraszając go za pomyłkę. Powiedzieli,
że takie rzeczy jak pochówek za życia
czasem się zdarzają. Dlatego ich biuro
zatrudnia psychologa, aby ten, kogo to
spotka, mógł pod jego kierunkiem spokojnie
przepracować traumę. Oczywiście firma
nie pobiera z tego tytułu żadnych opłat,
ale też nie należy się spodziewać od niej
jakiegoś odszkodowania. Wszystko regulują
odpowiednie przepisy prawa.
     - Jeżeli nie wystarcza panu nasze
ubolewanie, to możemy pana jeszcze raz
zakopać. -
     - Ależ w zupełności mi wystarcza! Nie
rozumiem tylko, dlaczego trzymacie tutaj
mumię. -
     - Mumię? Chyba łaskawy pan raczy
żartować. Jesteśmy bardzo poważną
firmą. Wybiera nas co drugi nieboszczyk,
oczywiście po wcześniejszej konsultacji
z rodziną. -
     - Ale ja nawet sobie zanotowałem, co
ona powiedziała. -
     - Pokaż pan? -
     - Proszę, o tu! -
     - Nie zawracaj nam pan głowy, to jakieś
bazgroły. Pisać pan nie umiesz?  Nie
idzie tego rozczytać. - 
     Zrobiło się już tak widno, że na samą
myśl o spotkaniu na ulicy jakichś ludzi
ogarniało go przerażenie. Szczególnie, że
zdawał już sobie sprawę ze specyficznej
właściwości żywych istot, które balansują
na krawędzi nieistnienia.


Komentarze

  1. Tytuł chyba odstraszył czytelników. Pomyśleli pewnie, że to jakieś moje wynurzenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazumi, przeczytałem Twoją historie przed pójściem spać wczoraj,
    no i miałem sen jak nigdy dotąd -
    upieczona kobieta, posmarowana barbaque sosem przechodzi obok mnie, wybieram sobie wyciagając z niej dwa żebra a nastepnie urwałem całą reke, byłem zapewne głodny,
    przebudziłem sie z tego koszmaru, była ok 6:46 rano -
    oczywiście już nie mogłem zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. To rzeczywiście straszne...

      Usuń
    2. Sny są czasem absurdalne. Przecież nie Jesteś ludożercą. :-)

      Usuń
  3. Alma
    Mnie spodobała się lewitacja - jakby to było miło pomykać do pracy ledwo dotykając ziemi zamiast tłuc się komunikacją miejską, albo stać w korkach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Lewitacja w takich okolicznościach może być całkiem przyjemna. :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty