They attacked everybody

       Trochę późno wracałem dziś do domu
z wieczornego spaceru. Było już sporo
po pierwszej, a ja w nastroju nieco
lirycznym, choć bezalkoholowym.
     Nagle usłyszałem jakieś okrzyki
z okolic kebabu na rogu ulicy niedaleko
miejsca, w którym mieszkam.  Po chwili
zobaczyłem kobietę uciekającą przed czterema
krępymi, spoconymi mężczyznami rozebranymi
od góry.
     Dziewczyna przyśpieszyła kroku, wołając
Policja!  a oni szli za nią sapiąc i pokrzykując
groźnie: A to k...wa!  Prawie otarli się o mnie.
W pobliżu krzaków, które w tym miejscu są dość
rozległe, kobieta zaczęła biec, a oni za nią. 
Zatrzymała jakiś samochód i wskoczyła do niego,
ale nie jestem pewien, czy oni tam się nie dosiedli,
bo samochód przyblokowali, a potem znikli
z pola widzenia. 
       Chwilę potem zobaczyłem biegnącego
bardzo szybko Araba i trochę  tyłu za nim
Czarnego. Ale na przystanku, na który dobiegli,
nikogo już nie było. Kiedy stamtąd wracali
Czarny perswadował wzburzonemu Arabowi:
      - The attcaked everybody! -
      Powtórzył to chyba ze trzy razy. Obok
mnie stało trzech młodych ludzi, którzy
dowcipkowali sobie na ten widok udając,
że mówią po francusku. Byli tym nadzwyczaj
rozbawieni.
     Co ciekawe, radiowóz, który stał na
skrzyżowaniu  najspokojniej w świecie
odjechał, jakby całe zamieszanie nie było
godne jakiejkolwiek uwagi. Być może
nie widzieli jak sytuacja się rozwinie, ale
nie mogli nie wiedzieć, że coś się dzieje.
     Nie chcę dociekać, co się stało - czy
zaatakowali najpierw Araba, czy
dziewczynę, ani z jakiego to się stało powodu.
(Słyszałem, jak wrzeszczą "Araby").
Ale prawdopodobnie mają to w zwyczaju.
A nikt się przecież nie będzie do ich
zwyczajów wtrącał - no nie. ;-)
     To pierwsze takie zdarzenie w miejscu,
w którym mieszkam prawie połowę życia.
Zawsze tam jest pełno pijaków i meneli,
ale czegoś takiego nie widziałem. Było
raczej spokojnie. Telefon mi się rozładował
i nie mogłem nigdzie zadzwonić, a zresztą
nie miałoby to chyba sensu, skoro przecież
nic się nie stało.
     Mam jakieś dziwne wrażenie, że to znak
nowych czasów.
     W Jeziorku Czerniakowskim, w okolicach
którego mieszka mój przyjaciel (chodzimy
niedaleko czasem po nocy, kiedy go
odprowadzam po wódeczce) znaleziono wczoraj
zwłoki dwóch mężczyzn w wieku około 30 lat.
    Ciekawe jest to, że oba te miejsca, to obok
mnie i nad jeziorkiem jako trochę dzikie
uznawane były za lądowiska kosmitów.
Więcej w Warszawie podobno takich miejsc
nie ma.  Ale wieśniacy, których widziałem,
na kosmitów nie wyglądali, raczej może na
lokalnych patriotów wracających z meczu...
Czymś ich dziewczyna mocno uraziła.
     Ja się raczej nie boję chodzić po nocy.
Pobito mnie dwukrotnie, ale w biały dzień,
w drodze do pracy, na ulicy Świętokrzyskiej.
Uderzyłem głową o beton i miałem stłuczone
żebra.
     U nas pobicia, nawet "ze skutkiem
śmiertelnym", traktowane są pobłażliwie.
Jak ktoś chce, to może se prywatnie wnieść
oskarżenie, a jak przez przypadek zostanie
zabity, to widać tak mu było pisane...

    A teraz "na uspokojenie chwila lirycznej 
poezji":
    Ach, straszne życie
        pędzimy tu na ziemi:
        
  lecz cóż poradzić na to?
    (Yamanoe-no Okura)

   
   
   

   




     

Komentarze

  1. na brak wrażeń w Warszawie jak widzę narzekać nie można

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście tak jest i taką bezkarność widać, a jak są jeszcze w grupie to zbliżenie się do nich przy tych wszystkich ograniczeniach może być niebezpieczne. Ale jednak w pewnych sytuacjach chciałoby się liczyć na jakąś interwencję. Przypuszczam też jednak, że policja bierze też pod uwagę, że przestępcy mogli już wcześniej znać ofiarę i dlatego ma ona jakieś kłopoty. Ale to moim zdaniem nie powinno mieć wpływu na interwencję, choć pewnie dodatkowo ją komplikuje.

    Ludzie lekceważą wodę, ale rozebrać delikwenta i wrzucić go do wody też przy dobrych chęciach można, co jest jednak znacznie mniej prawdopodobne i policja już to pewnie wyjaśniła. Ja jestem trochę wyczulony, bo na przykład Las Kabacki jest miejscem, gdzie od czasu do czasu znajduje się
    zwęglone ciała ludzi. Przestałem tam chodzić mimo, że raczej nie mogę być ofiarą jakichś porachunków, nie walczę z mafią reprywatyzacjną i na razie nie jestem bezdomny.

    To utwór z czasów dawnych, ale teraz też w różnych miejscach świata i okolicznościach, mimo tego, że nie ma wojny, życie może być straszne. Niebezpieczne bywa zawsze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty