Niekoniecznie tylko o sobie

     💧Chciałbym coś napisać...Ale nie zawsze jest to  łatwe...Piszę zresztą za dużo i od przypadku  do przypadku, ale codziennie, bez żadnego wcześniejszego pomysłu czy zamiaru. Kiedyś pisałem dłuższe teksty, ale odkąd istnieje Luna wymusza  na mnie krótkie formy. 
      Ponieważ siedzę na ławce, jest mi zimno, bo jestem dość lekko ubrany. Cieplejszą marynarkę zostawiłem w domu. Gdzie indziej opisałem burzę, która spotkała mnie wczoraj dość późno w nocy pośrodku parku, kiedy kontemplowałem widok letniego nieba. Błyskawice pokazały się ze dwa razy na wysokości moich kolan, a ja nawet nie zwróciłem na nie uwagi. A potem zaczęła się ulewa. Bylem tak zatopiony w kontemplacji, że  nie zauważyłem burzy. Chciałbym być równie spokojny w chwili śmierci.
       Coś takiego czuję też teraz. Jakby moja fizyczność nagle przestała istnieć lub mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, chociaż przez całą drogę czułem się ociężały i słaby, i wlokłem się niemiłosiernie.  Jestem blisko domu, ale powrót do niego wydaje ni się prawie niemożliwy. Chciałbym wrócić tam za dnia, jednak boję się, że tu zamarznę i pewnie tego nawet nie zauważę, więc rozsądek nakazuje wrócić i walczyć z demonami i upiorami tego miejsca. 
      Wbrew pozorom nie żyję jednak wspomnieniami. To coś zupełnie innego. Nigdy chyba jeszcze tak żywo nie reagowałem na to, co przynosi chwila i nie miałem świadomości nie całkiem realnego istnienia przyszłości i przeszłości.  Stałem się już dawno dość uważnym obserwatorem życia.
    
       Dzisiaj rozmawiałem z matką o pewnej poważnie chorej psychicznie osobie, której być może ocaliłem życie. To nie ja wywołałem jej ducha. Skoro to przeszłość, więc niby nie istnieje, ale się o niej gada.  A potem matka kiwa głową i mówi, że w życiu tak jest. Robi się późno i muszę wychodzić.
    
      Ktoś o mnie kiedyś powiedział:
     "Czy to nie paradoksalne, że ty, osoba tak ciężko dotknięta przez depresję, potrafiłeś pocieszać i przywracać do życia ludzi?...Oczywiście masz szczęście i spotykasz ludzi wyjątkowo życzliwych, ale nie próbują pomagać ci w podobny sposób. Nigdy nawet tego od nich nie oczekiwałeś. Zawsze jest jakaś
granica, która ich od tego powstrzymuje. Dla ciebie takie granice często nie istniały."
     
     Ktoś inny zauważył:
     "Być może właśnie dlatego, że znasz rzeczywistość depresji i fobii społecznej, potrafisz czasem bardziej wczuwać się, a może nawet rozumieć ludzi. Nie czujesz się od nich silniejszy, lepszy, a w związku z tym raczej ich słuchasz i nie opuszczasz, kiedy cię potrzebują, niż pouczasz i radzisz. Jest to więc jakiś rodzaj nie oceniającej życzliwości i pokory."
    
     To dobrze, kiedy ktoś potrafi słuchać innych, ale jest i przeciwna strona tego zjawiska.  Nieuznawanie granic kończy się czasem niepomyślnie, a nawet tragicznie dla osoby, która przejmuje się czyimś losem. Dlatego nadmierny altruizm czy współczucie  mogą być uznawane za chorobliwe.  
     Kiedy po latach przyglądam się tym dwóm opiniom dotyczącym motywów mego przeszłego postępowania (obie wygłaszały osoby dość zaawansowane w wiedzy psychologicznej), dostrzegam pewną ich jednostronność. Nie byłem ani tak życzliwy i pokorny, ani tak chorobliwie altruistyczny, jak mi to przypisywały. Zdarzało mi się czasem w sporze z kimś zapędzić, a mniej więcej raz na dziesięć lat na kogoś mocno zezłościć, a wbrew pozorom uznawałem też istnienie pewnych granic. Nie zrezygnowałem na przykład ze swej pracy zawodowej i zainteresowań twórczych, ani z własnego sposobu myślenia i odczuwania świata i życia. Pierwsza z tych osób straszyła mnie ruiną, do jakiej może doprowadzić moje poświęcenie, a druga chciała mnie zapewne dowartościować, przypisując mi niemal wyłącznie pozytywne właściwości psychiczne.
     Obie te opinie nie sprawdziły się. Jeśli moje życie było ruiną, przede wszystkim w sensie materialnym, to nie wyłącznie, ani przede wszystkim na skutek nieuznawania granic, a bardziej z powodu braku konformizmu i wyraźnej opresji, jakiej podlegałem ze strony pewnych ludzi, a także z powodu moich nie przynoszących dostatecznego zysku zainteresowań, które w kraju o nieco wyższej kulturze byłyby pewnie nieco bardziej docenione.
     Może i jestem w jakimś sensie nieco pokorny. Nie narzucam innym własnego sposobu myślenia o życiu, ale chcę, żeby inni potrafili nawet nie tyle "uszanować" (nie lubię tego roszczeniowego słowa) mój, ile zdać sobie sprawę z jego istnienia. Ktoś, kiedyś postanowił powiedzieć mi "całą prawdę" i zauważył ze złością:
"Z tobą nie można się na serio pokłócić. Kiedy już myślę, że jesteś uparty i mnie to wkurza, nagle okazuje się, że jesteś elastyczny, cofasz się i nie mogę cię złamać." 
     Nie wiem, jak można mieć coś takiego za złe, szczególnie, że nie jest to z mej strony manipulacja, ale w ten sposób dochodzi do głosu moja pierwotnie dobra natura. Poza tym jestem przekonany, że realny wpływ na innych osiąga się jedynie wtedy, kiedy sami czują się do czegoś przekonani. 
     Zarzucano mi, że nie straszę studentów, ani nie schlebiam ludziom mającym władzę, i że nie nienawidzę tych, którzy w jakiś sposób mnie skrzywdzili, np.  osoby, która wyrzuciła mnie ze swego zakładu w obawie, że mógłbym zostać jego kierownikiem, albo przyjaciela, który okazał się wobec mnie nielojalny i próbował zniszczyć moje życie osobiste.
     Może nie dożyłem jeszcze wieku mego ojca, który przeglądając codziennie nekrologi, zauważa czasem z
satysfakcją: "Przeżyłem tego złamańca!"  


      



                

Komentarze

  1. ...Ale przecież czasem mówisz w jakichś komentarzach i wynika z tego np. że Jesteś silny i niczego się nie boisz, albo, że myślisz racjonalnie i logicznie. Oczywiście nie wyobrażam sobie, że chciałbyś temu poświęcić jakiś tekst😉...W moim przypadku to nie tyle wynika z wieku, ale raczej z mojej refleksyjnej natury, bo podobne teksty pisałem kilkadziesiąt lat temu. Zawsze interesowało mnie nie tyle to, jaki jestem, ale raczej, jaka jest moja świadoma postawa wobec życia, czyli jaki próbowałem być. (W kwestie podświadomości czy psychicznosci jako takiej już tutaj nie wchodzę). I zawsze było tak, że jacyś ludzie o wiele lepiej o mnie mówili niż ja sam. Jak napisałem w tytule ten mój utwór niekoniecznie jest tylko o mnie. Jest w nim przecież jakiś rodzaj rozważania. Gdybym pisał wyłącznie o sobie napisalbym co innego i w sposób...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też mam nadzieję, że mnie ominie 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale według Danka i tak będę się smażył w piekle 💧

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak. Kiedyś nawet pisałem, że i moje życie to właściwie kilka różnych żywotów...Ja też się raczej nie przejmuję ludzkimi opiniami, ale czasami coś pomyśleć sensownego na tej podstawie się da. Na pewno nie jest mi obojętne, co myślą o mnie bliskie mi osoby. A to co przytoczyłem na swój temat pochodzi od osób niby kompetentnych, zawodowych znawców psyche z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, więc o tyle to było dla mnie ciekawe😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Nazumi, nie sądzę, ze będziesz się smażył w piekle.
    Jeszcze kilka inkarnacji przed Tobą w fizyczne cialo,
    w ktorejs inkarnacji przyjmiesz Boga (Jezusa) za swojego Zbawce, nie wątpie w to :)
    Co do tego, co napisal Piotr, ze śmierć każdego uspokoi ...
    Ja w szpitalu, gdy teraz mialem Covid oraz zapalenie pluc, czulem, ze pozbywam sie przywiazania do wszystkich rzeczy, ktore tutaj posiadam,
    czulem, jakby jakas sila ciagnela mnie za obie nogi na druga strone.
    Wystraszylem sie, zaraz stracilem przytomnosc, za chwile odzyskalem.
    Pielegniarka caly czas przy mnie, powiedziala, ze naprawde jestem bardzo chory.
    Ja sie nadchodzacej smierci wystraszylem.
    Nie wiem, o jakim spokoju podczas smierci mowi powyzej Piotr

    OdpowiedzUsuń
  6. Może i tak. A jakie inkarnacje przed Tobą? :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak widać wiedza i wiara to różne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiedza oraz wiara to jedno i to samo.
      aby wierzyc, nalezy najpierw miec wiedze, czyli wiedziec w co wierzyc.
      Jednak Filozofia nie naucza praktycznie nic o Slowie Bozym, wiec wiedza o Slowie Bozym nie istnieje w Narodzie Polskim.
      Na to aby cokolwiek nauczyc sie na lekcjach religii czy na kazaniach nie ma co liczyc, czlowiek w poznawaniu wiedzy o Bogu jest pozostawiony samemu sobie w kraju nad Wisla.
      A ta wiedza, ktora zapewne masz na mysli Nazumi - to tylko wiedza z nazwy.
      Albert Einstein wywrocil do gory nogami cala wiedze na przelomie XIX oraz XX wieku.
      Podobnie swoim wspolczesnym namieszal w wiedzy Leonardo DaVinci.
      Podobnie Kopernik czy Giordano Bruno.
      Teraz fizyka kwantowa na nowo zmienia "wiedze"
      Nie wiem jak to nazwac ale to nie jest zadna wiedza tylko zapewne powinno sie nazywac stanem postrzegania otaczajacej rzeczywistosci w danym momencie czasu.
      Prawdziwa wiedza zawarta jest w Slowie Bozym, jest niezmienna.
      Zapewne nie zastanowiles sie przed napisaniem powyzszego komentarza :)

      Usuń
    2. Dobrze się zastanowiłem :-) "Stan postrzegania rzeczywistości w danym momencie czasu" to właśnie nasza wiedza o Bogu. wiarą jet natomiast Twoje przekonanie, że jest ona niezmienna.

      Usuń
    3. Słowo pozostaje zawsze to samo.
      Interpretacja Słowa moze sie zmienic, wraz ze zmieniajacymi sie warunkami społeczno-politycznymi.
      Wiedza o Bogu jest naprawde prosta, oczywista.
      Trzeba tylko chcieć zrozumieć Słowo a nie traktować to jako kolejna ksiazke napisana przez ludzi.

      Usuń
  8. Ja jeszcze nie jestem gotowy na zmiane adresu Piotrze :)
    co najmniej 5 x dziennie w szpitalu deklarowalem:
    ze bede żył i nie umre - Psalm 118:17 I shall not die, but live, and declare the works of the Lord.
    oraz , ze Jesus uzdrowil mnie poprzez pręgi na swoim ciele.
    Isaiah 53:5 - But He was pierced for our transgressions, He was crushed for our iniquities; the punishment that brought us peace was upon Him, and by His stripes we are healed
    google tlumaczy:
    Ale został przebity za nasze występki, został zdruzgotany za nasze winy; kara, która przyniosła nam pokój, spadła na Niego, a Jego ranami jesteśmy uzdrowieni

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszymy się, że wróciłeś do zdrowia i że żyjesz :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. to naprawde niezwykle, ze w pelni wyzdrowialem.
    straszą bowiem uczeni w medycynie, ze zawsze cos pozostaje gdy zachoruje sie na Covid

    OdpowiedzUsuń
  11. Piotrze, wystraszylem sie uczucia, gdy smierc jest bliska, gdy zaczalem odłączać sie od wszystkiego co posiadam. To bylo bardzo nienaturalne uczucie.
    To bylo uczucie, ze to juz jest koniec, ze nie ma juz powrotu.
    Cos takiego jak przekroczenie znanego z Fizyki event horizon co google tlumaczy na horyzont zdarzeń.
    Dobrym przykladem event horizon jest Niagara Falls (wodospady niagary) - gdy w pewnym momencie przekroczysz miejsce, gdzie nie ma juz powrotu tylko jest przed Toba spadek z wodospadu.
    Tak wlasnie sie czulem, doslownie ze powrotu juz nie ma.
    Ja nie jestem jeszcze gotowy na zmiane adresu, tak jak Nazumi piszacy prawie codziennie o smierci.
    Ja chce jeszcze zyc 100 lat wiec mnie interesuje cieszyc sie zyciem codziennie.
    A tu nagle cos takiego wyskoczylo.
    Piotrze, piszesz "ten sam Bóg pozwolił na to aby zachorowali."
    Przeciez czytales kilkakrotnie Biblie, wiesz, co powiedzial Jezus.
    Matthew 7:24-27
    And the rain fell, and the floods came, and the winds blew and beat on that house, but it did not fall, because it had been founded on the rock.
    To jest czesc z Jezusowego slynnego kazania na górze.
    Wszyscy choruja, wierzacy oraz niewierzacy.
    Wierzacy ma obiecana, jesli stoi na Boskim Slowie, ze gdy zachoruje na wirusa, wyjdzie z tego bez szwanku.
    Tlumaczenie google
    I spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, ale nie upadł, ponieważ był założony na skale

    OdpowiedzUsuń
  12. sorry Piotrze, nie slyszalem aby moj Bog kiedykolwiek mial żonę.
    Bez wiedzy, zawartej w Biblii ludzie sa praktycznie bez zadnego celu na tym swiecie.
    Jesli Nazumi nie posiada wiedzy wynikajacej ze Slowa Bozego, podobnie Ty Piotrze tej wiedzy nie posiadasz - Filozofia oraz Nauki Humanistyczne zawiodly szeroko rozumiana ludzkość.
    Nic dziwnego, ze nie pokazujesz tutaj swojej wiary, gdy brakuje wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, piszesz juz tylko po to aby sie sprzeczac a nie dyskutowac w sposob merytoryczny.
      Szkoda, ze Nazumi sie tutaj nie wypowiedzial aby z pozycji Filozofa podac Piotrowi wiedzę na talerzu :)
      Jahweh, Ashera, Baal - to plejada bożków, z którymi rozprawil sie prorok Elijah gdy zrobil konkurs czyj Bog jest prawdziwy.
      Czy Ashera oraz Baal, syn Jahweh oraz Ashary czy prawdziwym jest Bog Elijah
      Mam nadzieje, ze wiesz jak sie konkurs zakonczył.
      Jahweh, Ashera czy Baal to nie byly zydowskie bożki lecz obce, znad morza. Ashera bogini plaży czy Jahweh, Baal - bogowie sztormow.
      450 prophets of Baal, and 400 prophets of Asherah - wszyscy zostali spaleni ogniem wyslanym z Nieba przez jedynego, prawdziwego Boga, mojego Boga :)
      Piotrze, troche pokaż sie z pozycji oboby pozytywnej, a nie tylko podpuche mnie robisz aby wywolywac zamieszanie zamiast merytorycznie podyskutować :)
      Biblia 1 Kings 18:33

      Usuń
  13. Danek,
    Ja też nie jestem gotowy na zmianę adresu. To naturalne, że chcemy jeszcze pożyć, a przydarzyła Ci się rzecz dość straszna jednak, ale na szczęście żyjesz :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. widze Piotrze, ze kompletnie nie rozumiesz o czym tutaj piszę u Nazumiego.
    Nikt z ludzi nie siedzi teraz obok tronu.
    Nasze dusze po smierci fizycznego ciala inkarnuja sie w kolejne fizyczne ciala.
    Ja wolalbym juz posiedziec dluzej w tym teraz moim fizycznym ciele,
    100 lat, moze 300 lat dluzej :)
    Przynajmniej teraz swiadomie się uczę, zdobywam nowe doswiadczenie.
    Kto wie, jakie przyjdzie zyc kolejne wcielenie oraz gdzie na Ziemi, ba moze nawet na jakiejs odleglej planecie w naszej galaktyce czy nawet w innej galaktyce.
    Ja juz wole tutaj siedziec jak najdluzej.
    Jesli z uwaga czytales Biblie bedziesz posiadal wiedzę, ze dzisiejsze niebo oraz dzisiejsza ziemia zostana zniszczone, (zapewne nowym Potopem) zastapione prawdziwym rajem na ziemi dla tych, ktorzy zadeklarowali wlasnymi ustami, ze Jezus jest Zbawicielem.
    Niebo takie jakie istnieje dzisiaj nie bedzie juz potrzebne w tym nowym swiecie.
    Bedzie tylko zycie w fizycznym ciele na planecie Ziemia.
    co do Covidu - wiara czyni cuda.
    Ja wierze, ze uzdrowilem się poprzez moja wiarę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty