Dziwny dzień

      Obudziłem się i pomyślałem, że skoro
zapowiadają intensywne opady deszczu,
to zatrzymam się trochę w domu i
posłucham muzyki. Ktoś grał Frobergera
na klawikordzie Cristoforiego. Koniecznie
chciałem sobie to nagranie przypomnieć.
   Melancholia Frobergera jest zadziwiająca
i tajemnicza.  Ale, co to za pomysł grać
go na klawikordzie, a nie na klawesynie?
...A potem miał być Debussy - La Mer i
Images.
     Jednak z tych rozmyślań wyrwał mnie
ostry dźwięk domofonu.  Nie zdążyłem
do niego dojść, ale pomyślałem, że może
ktoś złożył w niedzielę doniesienie, że
głośno słucham muzyki i administratorka
przez ochronę chce mnie za to skarcić.
Nie słuchałem więc już niczego, co pogłębiło
jeszcze mój niepokój, a wychodząc
postanowiłem sprawdzić, czy w skrzynce nie
ma jakiejś kartki z pogróżkami. Ale było
tylko ponowione awizo.
     W pierwszej chwili ucieszyłem się, bo być
może to listonosz zakłócił mój spokój. Było
na to ze czterdzieści procent szans.
Ostatecznie mogę powiedzieć, że mam prawo
słuchać muzyki i że jeśli nie przestanie mnie
molestować, to podam ją do sądu.  Przed
czekającą mnie eksmisją nie mam i tak nic
do stracenia.
     Ale przypomniałem sobie, że nikt nie zna
mojego adresu.  Chciałem od razu iść na
pocztę, ale po minucie byłem już całkowicie
przemoczony, mimo, że schroniłem się pod
parasolem. Miałem też wodę w butach.
Dlatego udałem się do tramwaju. Tajemnicza
przesyłka uwierała mnie jednak. 
     Niemal cały dzień do wieczora spędziłem
na mieście, próbując od czasu do czasu
zjeść coś lub czegoś się napić, kiedy deszcz
przestawał na chwilę padać. W końcu
dopadłem autobusu i zająłem miejsce.
Ale wywołało to irytację pewnego jegomościa,
który oznajmił, że jest Księciem Ciemności
i skazuje mnie na śmierć przez zarażenie
koronawirusem za to, że siadając, starałem się
zachować do niego dystans.  Wygłosił z tej
okazji długą i pełną obelg mowę, z której
wynikało, że skazuje na śmierć również
inne osoby. Nie można było przed nim uciec,
a na dworze była ulewa - zatopione
prawie ulice.
      A kiedy to minęło i zbliżałem się już
powoli do domu, przypomniałem sobie o muzyce.
Nie było jeszcze późno, więc może mógłbym
jej posłuchać. Klawikord jest bardzo cichy.
Właściwie nie gra, tylko szemrze. Niepotrzebnie
irytowałem się tym, że pianista gra na
klawikordzie, a nie na klawesynie, a przecież
klawikord jest nawet starszy od klawesynu.
     Chcąc uniknąć awantury i przeczekać
złą pogodę schroniłem się do MacDonalda
i pochłonąłem czikera.  Zadzwoniłem też do
brata, który ma dzisiaj imieniny i złożyłem
mu życzenia. Chwilę porozmawialiśmy o tym,
jak ważne jest zdrowie i o podtopieniach.
Zdziwiła mnie jakaś szczególna moja
serdeczność podczas tej krótkiej rozmowy.
Jakby miała być ostatnia.
     Nie ulegało wątpliwości, że te przypadkowe
i nic nie znaczące zdarzenia nie wiązały się ze
sobą w żaden sposób, a jednak niewątpliwie
oznaczały wyrok losu.  Na pocieszenie
pomyślałem, że przecież nie muszę za wszelką
cenę żyć.
     



Komentarze

  1. Okropny był ten człowiek, w swoim poczuciu wszechwladny i oczywiście
    ciemny.
    Dziękuję i mam nadzieję, że będzie lepszy. Całkiem inna jest dzisiaj pogoda...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak Urząd Skarbowy zna mój adres🌞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to jakieś grosze. Tylko nie napisali jasno jak to wpłacić. W takiej sytuacji podaję się numer konta, a nie pisze, to se znajdź

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty