Smętna historia pewnej mumii (Opowieść bez morału)
-
- Pokaż oczy i usta, i wymień straszliwe
imiona nas, czterdziestu dwóch twych
sędziów. Tylko nie dukaj! -
- Ociekający krwią... -
- Dobra, wystarczy! Pani Stefania Meduza?
Wie Pani, o co jest Pani oskarżona? -
- O to, że zabiłam skurwysyna wzrokiem. -
- Czy przyznaje się pani do winy? -
- Do winy? Proszę nie żartować. -
- Co oskarżona ma na swe usprawiedliwienie?
- Nic. Jestem niewinna. Udusiłabym go
gołymi ręcami. -
- Ale domyśla się pani, że za chwilę zważymy
Pani serce? -
- Lekce to sobie ważę. -
- Serce to nie podgardlana, szanowna Pani.
Potwór Ammit już czeka na Panią, żeby ją
pożreć, jak Pani zapewne widzi. -
- Ten cały Ozyrys to w dupe mnie może
pocałować! -
- Dawno pani pracuje w mięsnym? -
- Będzie trzydzieści lat, z przerwą na
pierdla, za nieumyślne zabicie wzrokiem. -
- Z pracy zadowolona? Zawsze tak rzuca
mięsem? -
- Nie powiem. -
- A co się najlepiej sprzedawało? -
- Podroby, żeberka, mielone, słoninka,
kaszana... -
- A jakieś niedowagi były? -
- He, he, same niedowagi...Z czego bym
inaczej żyła. A jak jakiś pierdoła przyszedł
to mu sprzedawałam kurę za kuropatwę. -
- To dziczyzna też tam była? -
- Jestem trochę dzika, nie widać po mnie? -
- Przytyła Pani deczko. -
- Schudłam. Ważyłam 220. -
- Czego? Proszę skonkretyzować! -
- Kg żywej wagi! -
- Trochę trzęsionki dostała? -
- To gęsia skórka. Oprawiałam też gąski. -
- Nie bać się potwora!...A co tam Pani
ukrywa pod biustonoszem. -
- Galaretkie...Możesz Pan pomacać! -
- No dobra, poczekaj, a my przez ten czas
zważymy! To znaczy ten tam zważy...A
potwora nie boi się? -
- Wygląda jak hipcio skrzyżowany z lwem,
a łeb ma krokodyla. Pocieszny jest!...
Chyba dam stąd dyla, a wy sobie weźcie
lwią część mego utargu pod hipotekę. -
- Chciałaby dusza do raju! Jesteśmy
nieprzekupni. -
- Jak trzeba to i skórę z drobiu obciągnę. -
- Nie gadaj tyle! -
- Ale za co? -
- Za niewinność! -
- Ja rozumie i oddaję się Wysokiemu
Sądowi...
..............................................................
(po chwili)
- Mamy dla Pani dobrą wiadomość.
Prawda przeważyła. Ozyrys czeka
na Panią. -
- To, co nie pożre mnie? Mam się
nudzić w raju przez całą wieczność?
Niech jeszcze raz waży! Byłam głodna
i zjadłam własne dzieci, no nie? -
- Niestety, wyrok tego sądu jest
definitywny i nieodwołalny, i
obowiązuje przez całą wieczność! -
- Niech się jebie ten cały wasz Ozyrys! -
- Za późno, droga Pani... -
- Pokaż oczy i usta, i wymień straszliwe
imiona nas, czterdziestu dwóch twych
sędziów. Tylko nie dukaj! -
- Ociekający krwią... -
- Dobra, wystarczy! Pani Stefania Meduza?
Wie Pani, o co jest Pani oskarżona? -
- O to, że zabiłam skurwysyna wzrokiem. -
- Czy przyznaje się pani do winy? -
- Do winy? Proszę nie żartować. -
- Co oskarżona ma na swe usprawiedliwienie?
- Nic. Jestem niewinna. Udusiłabym go
gołymi ręcami. -
- Ale domyśla się pani, że za chwilę zważymy
Pani serce? -
- Lekce to sobie ważę. -
- Serce to nie podgardlana, szanowna Pani.
Potwór Ammit już czeka na Panią, żeby ją
pożreć, jak Pani zapewne widzi. -
- Ten cały Ozyrys to w dupe mnie może
pocałować! -
- Dawno pani pracuje w mięsnym? -
- Będzie trzydzieści lat, z przerwą na
pierdla, za nieumyślne zabicie wzrokiem. -
- Z pracy zadowolona? Zawsze tak rzuca
mięsem? -
- Nie powiem. -
- A co się najlepiej sprzedawało? -
- Podroby, żeberka, mielone, słoninka,
kaszana... -
- A jakieś niedowagi były? -
- He, he, same niedowagi...Z czego bym
inaczej żyła. A jak jakiś pierdoła przyszedł
to mu sprzedawałam kurę za kuropatwę. -
- To dziczyzna też tam była? -
- Jestem trochę dzika, nie widać po mnie? -
- Przytyła Pani deczko. -
- Schudłam. Ważyłam 220. -
- Czego? Proszę skonkretyzować! -
- Kg żywej wagi! -
- Trochę trzęsionki dostała? -
- To gęsia skórka. Oprawiałam też gąski. -
- Nie bać się potwora!...A co tam Pani
ukrywa pod biustonoszem. -
- Galaretkie...Możesz Pan pomacać! -
- No dobra, poczekaj, a my przez ten czas
zważymy! To znaczy ten tam zważy...A
potwora nie boi się? -
- Wygląda jak hipcio skrzyżowany z lwem,
a łeb ma krokodyla. Pocieszny jest!...
Chyba dam stąd dyla, a wy sobie weźcie
lwią część mego utargu pod hipotekę. -
- Chciałaby dusza do raju! Jesteśmy
nieprzekupni. -
- Jak trzeba to i skórę z drobiu obciągnę. -
- Nie gadaj tyle! -
- Ale za co? -
- Za niewinność! -
- Ja rozumie i oddaję się Wysokiemu
Sądowi...
..............................................................
(po chwili)
- Mamy dla Pani dobrą wiadomość.
Prawda przeważyła. Ozyrys czeka
na Panią. -
- To, co nie pożre mnie? Mam się
nudzić w raju przez całą wieczność?
Niech jeszcze raz waży! Byłam głodna
i zjadłam własne dzieci, no nie? -
- Niestety, wyrok tego sądu jest
definitywny i nieodwołalny, i
obowiązuje przez całą wieczność! -
- Niech się jebie ten cały wasz Ozyrys! -
- Za późno, droga Pani... -
No tak :-)
OdpowiedzUsuńStrach patrzeć, a co dopiero usta otworzyć;)
OdpowiedzUsuńTak...Dzień sądu jest podobno straszliwy...:-)
Usuń