Śmierć blogera
Wchodząc do pustego pokoju,
w którym mieszkał mój przyjaciel,
znalazłem ten tekst, napisany na
kartce.
"Może ktoś zauważył, że
prawie każdej nocy wpisuję
tu jakiś utwór. Podobno robię to
wyłącznie dla własnej satysfakcji.
Dlatego nie powinienem się dziwić,
że prawie nikt moich utworów nie
czyta i że ich los, i los samego
autora jest prawie wszystkim
obojętny.
Nie trzeba mi tego tłumaczyć.
Tak ma być. Takie reguły życia,
myślenia i odczuwania narzucił
ludziom system, w którym żyjemy,
kultura, której nie ma, przyjaźń,
która stała się pustym słowem.
Prawie nikt przecież nie czuje się
wolny.
Osamotnienie to naturalny
stan każdej osoby we wspólnocie,
którą trafił szlag. Ludzie samotnie
umierają na raka, choć mogliby
przeżyć, bo system im poskąpił
środków na leczenie, a wyrzucił
je gdzie indziej i nikt za to nie
odpowiada. A innym jest to
obojętne, bo ich to osobiście
nie dotyka.
Gdyby system pozwolił
zużyć choremu składki, które
wpłacał przez całe zawodowe
życie, to mógłby za to wykupić
płatne wizyty lekarskie. A tak
zapisują go w kolejkę do leczenia
za cztery lata (ktoś mi ostatnio
opowiedział o takim przypadku).
Odchodzi w ciszy, a jego gaśnięcia
nikt nie zauważa. Ludzie chcą
prawa do zysku, bogacenia się,
konsumpcji i wygodnego życia.
Reszta niewiele ich obchodzi.
Gdyby choć raz zapłacono
mi za książkę, czy tekst, który
napisałem, albo godziwie za
wykład, którego przygotowanie
wymagało wielu lat pracy, to być
może miałbym gdzie mieszkać
i nie wrzeszczano by na mnie, ani
nie udzielano dobrych rad, choć
nie narzekam na swój los. Uważam
jedynie, że nie jest on niejako
przyrodniczo naturalny, o ile nie
przyjmiemy zasad darwinizmu
społecznego, a ich przyjęcie jest
równoznaczne z akceptacją
przemocy i zniewolenia.
Ale nawet tu, gdzie widać, że
coś człowiek przecież robi, od
czasu do czasu ktoś uzna to za
rzecz niepotrzebną, albo nazwie
go idiotą.
To zrozumiałe. Po co innych
"powiększać", co wymaga
pewnego wysiłku, kiedy o wiele
łatwiej, a może i przyjemniej
jest zmieszać ich trochę z błotem
lub zbywać to, co robią, milczeniem.
Resentyment nie wybacza tak łatwo
tego, że ktoś żyje w sposób bardziej
twórczy i wolny.
Uważa się przy tym, że jeśli ktoś
chce korzystać z pomocy, to
powinien pogodzić się z każdymi
warunkami życia, nawet takimi,
które nie pozostawiają miejsca na
kulturalną egzystencję, a nawet są
ich zagładą. A jeśli nawet w kimś
obudzi się na chwilę współczucie
dla losu autora, który może nie mieć
gdzie mieszkać, lub na czym pisać,
albo za co się leczyć, to często z
przymieszką politowania, jeśli nie
pogardy.
Kiedyś klawiatura w moim laptopie
była tak zatarta, że nie widać było
liter, a później w ogóle odpadła
i raniłem sobie do krwi palce chcąc
wystukać tu jakiś tekst. Nie zauważyłem,
żeby ktoś ze znajomych nazwał mnie
dzielnym człowiekiem, choć byłem
wtedy bez pracy i środków do życia,
a w dodatku poważnie chory. Zauważono
pewnie jedynie, że to nie całkiem
normalne, a jeśli o tym wspominam, to
widocznie mam w sobie coś z
ekshibicjonisty.
Wszystko jest przedmiotem kupczenia.
Jeśli w świecie realnym kogoś uważają
za "śmieć", bo nie zarabia na swej
życiowej działalności, to trudno tego
oczekiwać w świecie wirtualnym.
Dopiero, kiedy coś lub siebie samego
sprzeda, wszystko staje się czasem
bezcenne i bywa przedmiotem
zbiorowego zachwytu. Dlatego ludzie
pragną w sposób niejako analny
sukcesu, wierzą w autoreklamę i tworzą
na użytek innych wizerunek, który
można zhandlować, sprzedając przy
okazji swą pasję i duszę.
Znam i lubię człowieka, który ma
taki zmysł handlu, że potrafi kupić
jakieś rzeczy dwie ulice dalej i
sprzedać je z dziesięciokrotnym
przebiciem, a ludzie zasobni i ceniący
swój czas, są pod wrażeniem jego
osobistego uroku i kompetencji.
Jednak nie wszyscy autorzy są takimi
ludźmi. Poza tym są zwykle zajęci
wytwarzaniem czegoś, co ktoś inny
może sprzedać.
Kiedy mówię mojej matce, że
ktoś chwali czasem moje utwory,
na jej twarzy pojawia się uśmieszek
niedowierzania. Nie jest przekonana
nawet wtedy, jak jej coś zacytuję.
Przestałem więc to już dawno robić.
To nie znaczy, że matka mnie nie
kocha - po prostu w to nie wierzy,
bo widzi jak wygląda moje życie!
Jak powiedziałem, trudno
się temu dziwić, ponieważ każdy
przecież, z wyjątkiem tych,
którzy rabują lub żyją na koszt
innych, albo coś od rodziny
otrzymali, sam zarobić na siebie
musi, bo system go podtapia,
albo stymuluje, a troszczy się
jeszcze na ogół o swych
najbliższych, co jest nie tylko
konieczne, ale bywa czasem
naturalne i piękne.
Któregoś dnia zniknę stąd
i ktoś powie, taka jest kolej
rzeczy. Widać nie chciało mu
się żyć! Nie ma co żałować
tego beztroskiego lenia!
Jesteśmy jak mrówki patrzące
z politowaniem lub zgorszeniem
na los polnego konika, który
bezwstydnie dożył zimy i trzęsie
się z zimna. To prawda, że
przyjemnie, radośnie lub rzewnie,
czasem coś ten grajek przygrywa,
a nie tylko mrze w ciszy jak
konająca mucha. To kara za brak
zapobiegliwości. "Samo się w życiu
nic nie zrobi!" A jak jeszcze do
tego ma depresję...
Ogromnie obawiam się, że
ktoś uzna to, co piszę, za wyraz
osobistych pretensji i frustracji
nieżyczliwego ludziom nieudacznika
i mizantropa, który oczekuje, że
wszyscy będą go kochali.
Jakże miałby zauważyć, że
ktoś inny mógłby napisać podobny
list i że widziałem ludzi, którzy
z pokorą znikali, biorąc na siebie
całą odpowiedzialność za życiowe
upokorzenia. Odwiedzałbym
czasem ich groby, ale ich nie
mają, bo znikli we mgle. Tak się
dziwnie składa, że były to najlepsze
z osób, jakie w życiu znałem.
Kto uwierzy, że wyrażam troskę
o los zadeptanych samotników
i że biorę na siebie ich niezawinioną
winę?
Każdy teraz myśli tylko o sobie
i patrzy na świat z własnego
punktu widzenia, nie ogarniając
losu tysięcy innych istot. Kto
pojmie, że spłacam w ten sposób
dług wdzięczności wobec tych,
którym pozwolono utonąć?
...A jeśli nawet to zauważa, to po
co troszczyć się o innych, kiedy
sami zamarzamy lub toniemy?
Nie jestem idealistą, ale
zakończenie musi być jednak
podniosłe.
Niech żyje cesarz! Jakże piękna
jest tradycja tych, którzy potrafili
oddać życie za umiłowaną Ojczyznę,
wbijając się samolotami w okręty
nieprzyjaciela. Umieć bezinteresownie
umrzeć dla innych lub dla jakiejś
szczytnej idei, to najwyższa ofiara
miłości. A w czas pokoju warto żyć
dla konta bankowego.;-)
Ściskam was i życzę powodzenia,
dziękując tym, którzy pozostawili
tu odrobinę serca, a czasem nawet
o wiele więcej, okazując mi i mym
skromnym tekstom życzliwą uwagę,
choć nie potrafili dopomóc w
ich uratowaniu od zagłady. A jeśli
to, że byłem tu obecny, było chociaż
trochę komuś potrzebne, to jest to
najlepsza nagroda za mój trud.
Bloger z Krainy Kwitnącej Wiśni
(a także Śliwy). Przyjmijcie ode
mnie na pożegnanie jej płatki,
jeszcze w śniegu...Miłej wiosny!"
Długo zastanawiałem się, czy
opublikować ten tekst, który może
stawiać w złym świetle mego
przyjaciela. Z pewnością pisał go
zbyt szybko, aby można było teraz
nieco wygładzić jego styl...
Kioto 2020
Alma
OdpowiedzUsuńTo list pełen żalu. I opisuje rzeczywistość. Czasem ludzie o ogromnych talentach stają się bogaci i poważani. Czasem ludzie bez żadnych talentów tacy się stają. Łut szczęścia? Tzw. okoliczności? Im więcej ludzi spotykasz, tym więcej się dowiadujesz o różnych możliwościach. I stajesz się jakby odważniejszy. Mnie bardzo brakowało poczucia bycia we wspólnocie i sobie jej poszukałam :-D
I jestem bardzo wdzięczna, że ludzie o mnie pamiętają! :-)))
Wczoraj jeden z najzdolniejszych chirurgów jakich znam powiedział, że beznadziejnie mu jest pracując w instytucji, gdzie nie czuje się poważany. Facet wymiennie jeździ do pracy dwoma jaguarami (jest bardzo zamożny - ma praktykę prywatną), ale i niesłychanie dobry, życzliwy, pomocny, taki "ludzki". I popatrz, jak potrzebuje poczucia, że robi coś pożytecznego, ważnego dla innych ludzi. Okazuje się, że kasa to składowa życia (jakże potrzebna!). Ale tylko składowa życia w szczęściu.
Z radością wesprę czynnie i realnie wysiłki Nezumiego mające na celu nabycie sprzętu do wstukiwania nowych tekstów. Ale poproszę o podanie ciągu cyferek, żebym mogła zadziałać! :-D
Chyba nadchodzi już wiosna... :-))
Promiennie podrawiam!
Dziękuję Almo :-))
OdpowiedzUsuń...Bardzo mnie to, co napisałaś podnosi na duchu i wzrusza :-))) Zwykle jestem tu dopiero późnym wieczorem, a dzisiaj zajrzałem wcześniej, jeszcze przed wyjściem, żeby zobaczyć, czy nie trzeba usunąć tego tekstu. Często po napisaniu czegoś jestem trochę niepewny lub nawet skłócony ze sobą, bo pisanie zawsze budzi też pewien niepokój, czy dobrze coś się wyraziło. A tu taka miła niespodzianka! :-)
Ciąg cyferek jest taki:
07 1160 2202 0000 0000 5516 6712
To numer konta Nezumiego w Banku Millenium.
W środku zimy nie myśli się często o wiośnie, ale ona w końcu nadchodzi. Bardzo
serdecznie dziękuję. :-))
Alma
OdpowiedzUsuńBędzie mi miło wspomóc Cię w Twojej pasji i dalej czytać Twoje teksty 😀 Ostatnio tutaj nie zaglądałam, ale zawsze dobrze mieć gdzie wrócić 🙂🙂
Bardzo Ci dziękuję :-)) I będę cieszył się z Twojej obecności tutaj, nawet jeśli nie zawsze będziesz mogła znaleźć chwilę, żeby coś napisać :-))
UsuńNazumi, naprawde pięknie piszesz przekazujac swoje myśli, jesteś Wielki.
OdpowiedzUsuńJest jednak bardzo poważna wg mojego punktu widzenia luka w Twoim światopoglądzie, ktora powstrzymuje Ciebie od osiagniecia pełni celu, dla ktorego jestes teraz w tym czasie i miejscu na Ziemi w fizycznym ciele.
Nie wierzysz w 100% ze p. Bog ma całkowita kontrole nad Twoim losem, jesli tylko pozwolisz, ze bedzie On kierował Twoim zyciem.
Tkwisz w teorii Darwina, czyli postrzegasz otaczajacy swiat poprzez logiczne rozumowanie, ktorego nauczyles sie od "mistrzow" polskiej Filozofii.
Celujaco dokonujesz oceny tego swiata poprzez pryzmat logiki: silniejszy, zaradniejszy, bardziej przebojowy, bezkompromisowy ma najwieksze szanse do czegos tutaj dojść.
Nic dziwnego, ze jestes w takim miejscu w jakim jestes korzystajac z wolnej woli nie pozwalasz Niebu pomoc sobie w sposob supernaturalny.
Przeczytaj ponownie fragment z Biblii, gdy kobieta narzekala na swoj los do Jezusa.
On udawal, ze nie slyszy, patrzyl w innym kierunku.
Dopiero gdy poszla po rozum do glowy, pokazala swoja wiare Jezus pokazuje tym fragmentem, ze Bog nie jest zainteresowany, gdy ludzie narzekaja.
Gdy ta kobieta okazala swoja wiare, wtedy dopiero Jezus odmienil jej los.
To jest bardzo proste narzekac na sytuacje, w sposob logiczny narzekac, ze caly swiat nie dostrzega naszych potrzeb. Takich sa miliardy ludzi.
Tylko miliony wejda do Domu Bożego. Tylko dla wierzacych jest miejsce przy Tronie.
~ Ojcze, ja wierze, że Ty jestes żywym Bogiem, tym samym wczoraj, tym samym dzisiaj, tym samym jutro.
Ja wierze, że jestes Boże wierny Swojemu Słowu.
Ja wierze, że jestes o wiele poteżniejszy od wszystkich problemow z jakimi sie zmagam.
Ja prosze Ciebie Ojcze o calkowita odmiane mojego losu abym wykonał cel, dla ktorego jestem na tej Ziemi.
Swoim Słowem Ojcze powiadasz, ze ja jestem błogosławiony, ze czego nie dotkne,
przynosi dobre owoce.
Ja dziekuje Tobie Ojcze, ze obdarzyłes mnie Swoja Bożą łaską pomyślności.
Dziekuje Tobie Ojcze, ze jestem zdrowy, ze mnie sie powodzi, ze poprzez mnie pokazujesz Swoja Wielkość.
~ Nazumi, w czasie przeszlym jakby calkowita zmiana na korzyść juz sie w Twoim zyciu dokonala dziekujesz poprzez wiare.
You say things that are not as if they already were.
Pamietasz z Pisma - Elijah wskrzesil zmarlego syna wdowy?
Gdy jechala na koniu w kierunku gdzie mieszkal Elijah po pomoc, assystent Elijah spotkal ja zanim dotarla do miejsca, pytal co sie stalo, skad ten pospiech - pyta czy wszystko w porzadku, nawet o syna sie zapytał.
Ona odpowiada, wszystko jest w porzadku.
Poprzez wiare wiedziała, ze wszystko jest w porzadku.
Te historie z Pisma sa dla nas, abysmy wiedzieli, jak iść przez zycie aby wszystko w naszym zyciu bylo dobre, aby sie nam powodzilo.
Bog powiada, gdy swoje zycie oddasz mnie, gdy nic nie bedzie powodowalo u Ciebie stresu wtedy Ja, mowi o sobie Bog, calkowicie na korzyść zmnienie Twoje zycie.
Amen?
Bog chce, abys zawsze pozostawal w calkowitym spokoju, w pewnosci, ze Bog w kazdej chwili ma nad Twoim zyciem pelna kontrole.
Bog chce abys doswiadczyl Jego spokoju.
Pamietasz historie, gdy Jezus z apostolami statkiem pokonywali morze, rozpetala sie ogromna burza?
Jezus spał pełnym snem, spokojny, ze Jego Ojciec ma kontrole nad ich losem.
Takiego spokoju Tobie Nazumi zycze :)
Wszystko bedzie w Twoim zyciu dobre, bedziesz obdarzał innych swoim bogactwem jesli okazesz Bogu swoja wiare.
Danek, bardzo Ci dziękuję :-))
UsuńWiem, że nadzieja jest w życiu potrzebna
i nie poddaję się łatwo rozpaczy...
Wiem też, jak jest Ci potrzebna wiara
i modlitwa, i dziękuje Ci za duchowe wsparcie :-)
...Ale prawdę mówiąc nie pamiętam, abym kiedykolwiek po prostu
narzekał na swój los, albo był zwolennikiem darwinizmu społecznego
(który właśnie krytykuje, bo on odpowiada za nieszczęścia wielu ludzi).
Żaden z moich nauczycieli mnie go nie uczył, a przeciwnie przynajmniej
jeden z nich miał wiarę być może większą od Twojej :-) Ja po prostu
swoją sytuację opisuję i to jeszcze w literackim przebraniu. Gdybyś
tonął, albo stał nad przepaścią, to pewnie opisywałbyś ją w nieco podobny
sposób, a może nawet wołałbyś o pomoc, albo krzyczał, a może właśnie
modlił się. Widziałeś kiedyś tonący okręt i jak reagują ludzie (oprócz
może kapitana)? Ja nie jestem jeszcze na szczęście w takiej sytuacji i dlatego
piszę o tym z pewnym spokojem, ale wielu ludzi jest. Stoisz sobie na brzegu
i mówisz, że kiedy uwierzą w Boga, to nie utoną...Żal, gorycz, to
zdecydowanie lepsze określenia w stosunku do tego mojego tekstu, jak
i kilku innych.
A Alma słusznie zauważyła, że każdemu chociaż trochę potrzebne jest
docenianie wartości tego co robi. :-)
To, co piszesz o mojej światopoglądowej luce doskonale rozumiem. Mistycy często tak mówią. Swami Praphupada np. że wystarczy uwierzyć w Krisznę i być mu oddanym, a on pokieruje Twoim życiem. Nieszczęściem Zachodu jest jego zdaniem to, że ludzie wierzą w Jezusa...i tak mówią tysiące innych mistyków. Czy wiesz, że potrafię dyskutować z Krysznaitami, bo znam często lepiej ich księgi niż oni sami? Rozumiem, o czym mówią, a nawet czuję, że może im to pomagać żyć i jeśli dzięki temu stają się lepszymi ludźmi cieszy mnie to...Ale istnieje też całkiem inny mistycyzm. :-)
UsuńNazumi, mistycyzm jest bardzo skomplikowany, tylko dla wybranych.
UsuńPowiedzmy jak żyć aby kazda osoba zrozumiala.
Nie ma znaczenia z jakim problemem sie zmagamy,
zadeklarujmy, ze jest z nami Jezus.
Zachowujemy pelny spokoj, zadnego zmartwienia.
Jesli wierzymy, ze Jesus jest z nami, jaki problem by nie byl - oddajemy ten problem Bogu.
Tylko tyle, naprawde życie jest proste, nieskomplikowane gdy ufamy, ze wszystko w naszym życiu bedzie dobre.
W jakimś sensie na pewno wszystko będzie dobrze...Ale nie jestem pewien, czy po wniknięciu w ten sens, każdy poczuje się szczęśliwy :-)
UsuńNazumi, wiekszość rozumie tylko patrzenie na otaczajacy swiat poprzez pryzmat logiki.
UsuńJednak zawsze jest ktoś, kto docenia spiritualne postrzeganie swiata.
Dla tych osob nie powinno sie komplikować poznania duchowosci poprzez powolywanie sie na blizej nieokreslony mistycyzm.
Napisze wkrotce na moim blogu nt. jak najnowsze odkrycia Nauki pomagaja zrozumiec czym jest czlowiek.
Epigenetics, quantum biology przyblize ten temat aby kazdy mogl zrozumiec jak Fizyka kwantowa pozwala na nowo odkrywac, kim jako czlowiek jestesmy.
Teoria Darwina juz padła w gruzy.
Aby zainteresowac czytelnika powiem tylko - nikt, zaden naukowiec nie znalazł w ludzkim mozgu miejsca, gdzie przechowuje sie ludzka pamięć.
Idaca w biliony liczba polaczen neuronów jest biologicznym odpowiednikiem anteny radiowej.
Informacje nt pamieci pochodza z otaczajacego nas pola energetycznego. Membrana w komórkach neuronów odbiera wibracje energi pola.
Fascynujaca jest najnowsza wiedza.
Ok dwóch tygodni temu grupa fizyków kwantowych miała prezentacje na arenie ONZ, tłumaczac najnowsze odkrycia naukowe na platformie miedzynarodowej organizacji aby propagowac najnowsze odkrycia.
Piotrze, nasza dusza gromadzi w sobie cale doswiadczenie doczesnego zycia.
UsuńNie ma tak, ze w momencie smierci fizycznego ciala dusza niejako transferuje z umarlego mózgu cala pamięć.
To juz jest za pózno, mózg umarl. Wyobraź sobie, ze mozg zostaje zmiażdżony podczas wypadku.
Czy to oznacza, ze cała pamięć o nas bezpowrotnie ginie w tym ogromnym Wszechswiecie?
Nawet gdy tylko kierujesz sie logiką cos tu nie gra.
Korzystajac z techniki kwantowej Biologia odkryla, gdzie miesci sie zbiór calej naszej pamieci - poza naszym fizycznym cialem.
Wiecej - nasza identifikacja kim jestesmy, nasza osobowosc tez istnieje poza fizycznym cialem.
Napisze po Ang. aby nie zrobic bledu w tlumaczeniu -
self receptors pick up our identity from the field which is a vibration.
Google pieknie to przetlumaczyl - samoreceptory wychwytują naszą tożsamość z pola, którym jest wibracja
Te pole to naturalnie nasza dusza, dajaca naszemu fizycznemu cialu naszą tożsamość.
Oczywiscie spodziewam sie Piotrze, ze bedziesz polemizowal z naukowym opisem swiadomosci czlowieka.
Nie ma to zadnego znaczenia, po prostu pokazuje jak mocna jest ignorancja czlowieka.
Co do koncepcji, teorii Darwina - on sam osobiscie napisal w swojej pracy - jesli jedna koncepcja zostanie zakwestionowana - cala teoria traci racje bytu.
Dzisiaj wiemy, ze czlowiek nie jest produktem ewolucji.
Juz tylko z tego powodu teoria Darwina stracila miejsce w panteonie Nauki.
Piotrze - Albert Einstein odkryl ponad 100 lat temu w 1905 r oglaszajac, ze jedyne, co kieruje swiatem fizycznym pochodzi ze swiata niefizycznego. Niejako wiec dal Naukowe podstawy do istnienia duszy.
UsuńJednak dopiero dzisiaj Quantum Physics w sposob ostateczny udowodnila, ze istotnie struny pociagane sa w swiecie niefizycznym, struny kierujace wszystkim w naszym widzialnym swiecie fizycznym.
Inteligencja pochodzi wiec ze swiata niewidzialnego, z 5 przestrzeni.
Nawet zwierzeta maja swoje dusze.
Rosliny podlewane w domu wyczuwaja energie gdy osoba dbajaca o te rosliny wejdzie do domu, wypuszczaja substancje, ktora powoduje, ze osoba dbajaca o te rosliny odczuwa przyjemność. Rosliny rozrozniaja wiec energie tej osoby. Jeszcz raz, nawet rosliny kierowane sa przez system inteligencji znajdujacy sie poza fizycznym cialem.
Teorie Darwina zakwestionowaly badania nad DNA.
Czlowiek nie jest produktem ewolucji.
Historia czlowieka zaczela sie 200,000 lat temu.
Ok 5,000 lat temu zwiekszono nam moc fizycznego mozgu o kolejne 7%, dzieki temu uzyskalismi mozliwosc korzystania z telepatii, z intuicji. Jestesmy w stanie laczyc sie z polem energii czlowieka znajdujacego sie po drugiej stronie Ziemi.
Archeologia potwierdzila 200 tys lat istnienia nowoczesnego czlowieka poprzez odkrycie szkieletow tych istot na terenie dzisiejszych Chin.
Piotrze, to moze najpierw ustalimy czy Niebo oraz fizyczny swiat na Ziemi naleza do tego samego swiata.
UsuńJesli zdecydujesz, ze Nauka nazwana Fizyka traktuje o obu swiatach jako jednym nierozłącznym swiecie - ja na to przystaje :)
Albert Einstein traktowal przede wszystkim o niewidocznym dla nas swiecie energii.
tzw string theory (teoria strun) to absolutnie nie nasz widoczny swiat fizyczny czy teoria, ze istnieje nieograniczona liczba Wszechswiatow istniejacych jednoczesnie w tym samym miejscu, równolegle do siebie.
Zostawmy jednak te trudne do pojecia teorie -
podyskutujmy o tej jednej, ze niewidoczny swiat energii (inteligentnej energii skoro kieruje swiatem fizycznym) -
ten niewidoczny swiat energii jako wyłączny kieruje widocznym swiatem materii.
Abysmy sie dobrze zrozumieli - Einstein stwierdzil, ze swiat materii nie kieruje sam sobą.
Wyłączna kontrola materii odbywa sie w postaci energetycznej.
Piotrze - czy nazwiesz te energie duchem czy dusza - czy jak moze chcesz
polem energii - wychodzi na jedno:
mowimy o sytuacji, ze inteligencja istnieje w formie energii.
Jak ogromny jest swiat niewidocznej energii?
80 procent calosci Wszechswiata to niewidoczna dla ludzkiego oka energia nazwana Dark Energy oraz Dark Matter.
Tego odkrycia dokonala juz po smierci Einsteina nasza Nauka.
Widzialny swiat materii to tylko 20% masy wszystkiego, reszty Wszechswiata dzisiaj Nauka nie jest w stanie opisac w sposob naukowy.
Odziu,
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie zabiegałem o uznanie i żyłem idąc po linii najmniejszego oporu (jest to, jak wiesz, bliska mi filozofia życia), ale prawie wszystko, co robiłem w życiu było przez innych niszczone. Tak więc najmniejszy opór w niczym mi nie pomógł. Może dlatego, że nie byłem jednak oportunistą, ani konformistą i potrafiłem bronić w życiu pewnych wartości i nie uczestniczyłem w niszczeniu kogoś lub czegoś, kiedy tego ode mnie wyraźnie oczekiwano. Musiałem więc jednak czasem stawić pewien opór, np. nie zgodzić się z czymś, choć powinienem siedzieć cicho, bo przecież też miałem żonę i inne bliskie osoby, a pracując jako nauczyciel akademicki pełniłem funkcję publiczną i nie mogłem się zaszyć w jakimś kącie. Nawet, kiedy nic nie mówiłem, wyczuwano, że nie mogę się z czym zgodzić. Starałem się też pomagać innym nawet wtedy, kiedy wydawało się, że sam potrzebuję pomocy. A już na pewno nie odmówiłbym komuś symbolicznego wsparcia...
Moja postawa odpowiada zatem temu, co psycholog Abraham Maslow pisał o postawie taoistycznej, która wymaga jednak, w jego przekonaniu pewnej korekty w duchu miłości. Staram się nie ingerować w życie innych ludzi, nie oczekuję specjalnego traktowania, ani nie wymuszam żadnych zmian, a mimo to czasem musiałem płynąć pod prąd, bo nie uratowałbym istnienia osób, które kochałem, ani nie ocalił wartości, za którymi się opowiadałem. Taoista przestaje być jedynie taoistą, kiedy odpowiada za los własnych dzieci, czy innych bliskich osób i musi je przed czymś chronić, a nie mówić: "Let it be!" Ty też skacząc do wody, żeby ratować innego człowieka, mogłeś utonąć. A nie wydaje mi się również, abyś dał się uwikłać w brzydotę postępowania niezgodnego z Twoim poczuciem wartości życia.
W moim utworze nie chodzi o to, aby ktoś "rozumiał", dlaczego mogę być "biedny" (czy może być biedny ktokolwiek inny), niezależnie od tego, czy zna mnie wirtualnie, czy z realnego życia (i widzi jak ono naprawdę wygląda), a bardziej o zwrócenie uwagi na to, że jak się komuś odbiera wszystko i nie płaci uczciwie za pracę, to można w końcu postawić go w trudnej życiowej sytuacji i dlatego nie ma sensu pomiatanie takim człowiekiem, zwłaszcza kiedy był zawodowo i twórczo aktywny przez całe życie. Myślę, że to raczej bogaci mają częściej powód do wstydu...
Zawsze mogę na Ciebie liczyć i chociaż znamy się jedynie wirtualnie, uważam Cię za przyjaciela i jestem Ci wdzięczny za to wszystko, w czym mi pomogłeś :-)) Nie mówiąc już o tym, że Twoja stała obecność jest w moim życiu czymś wyjątkowym...A lubię też i cenię Twoje refleksyjne i często bardzo ciekawe, ale i nie pozbawione lekkości i poczucia humoru komentarze, które są czymś znacznie więcej niż jedynie komentarzami. Znam Twoją życiową sytuację i dlatego nigdy nie prosiłem Cię o materialną pomoc...
A co do samego utworu, to jak już powiedziałem, jest to utwór niekoniecznie o mnie samym, ale raczej o sytuacji, która czasem może czyjeś życie zniszczyć. Nie popełniłem jak dotąd samobójstwa i nie przestałem pisać i chociaż czuję czasem żal, potrafię się od niego oddzielić, bo nie jest on esencją mego stosunku do świata i życia. Mam poczucie wartości własnej twórczości i wiem, że zasługuje ona na nieco lepszy los, ale nigdy nie żyłem poczuciem jakiejś niesprawiedliwości, a tym bardziej krzywdy. Mam jednak czasem poczucie pewnego osamotnienia...
Alma
OdpowiedzUsuńDobrze Was poczytać :-)) Każdy coś daje każdemu: swoją uwagę, czas, myśli. I tak wszystkim (razem) biegnie dla każdego inne, a w sumie to samo życie.
Tak, życie jest przecież jedno i tylko psychicznie i fizycznie możemy czuć się oddzieleni od siebie, ale możemy mieć świadomość, że jesteśmy cząstka tego samego istnienia :-))
UsuńArtyści na przestrzeni lat zawsze za życia byli biedni(przeważnie). Mam utalentowana malarka przyjaciółkę, robi to, co jej się podoba, a nie to, co moglaby sprzedać i zarobić. No i efekt jest jaki jest. Może po śmierci docenia jej obrazy . Myślę że jesteś utalentowany i ciekawie piszesz, ale nikt nie chce za to płacić. Może jesteśmy jeszcze za biednym narodem .....
OdpowiedzUsuńNo tak, Heleno...Ja też poznałem kilku takich zdolnych i wrażliwych ludzi...Ale nie wiem, czy nikt nie chce płacić, bo nie starałem się dotąd o publikację moich tekstów literackich w żadnym wydawnictwie, a za utwory filozoficzne (uważane za naukowe) wydawnictwa nie płacą...Kiedyś, zanim jeszcze zacząłem pisać tego bloga pewna znana literatka wyraziła opinię o moich tekstach taką: "Są o wiele lepsze od zdecydowanej większości tego, co się obecnie publikuje. Jestem przekonana, że środowisko literackie nie tylko będzie chciało je poznać, ale będzie ogromnie ciekawe osoby samego autora." Nic takiego jednak samo nie nastąpiło. Ludzie są ciekawi głównie tego, co ich dotyczy, albo, co zostało w jakiś sposób uznane. A ja nie starałem się nawiązać bliższego kontaktu z tą osobą. Przekazałem jej swoje teksty przez znajomego, który przekazał mi jej opinię, dodając, że jej reakcja była entuzjastyczna. Ludzie są generalnie biedni, ale jednak interesuje ich to, co zostało uznane, bez względu na rzeczywistą wartość. Kupują np. z ciekawości Tokarczuk, czy Sapkowskiego...Ostatnio mój znajomy meloman pokazał mi CD z nagraniem najnowszych utworów Pendereckiego: "Nie znoszę Pendereckiego, ale kupuję wszystkie jego nagrania" - powiedział.
UsuńWpis pełen żalu..., a ja napisalabym że pełen prawdy.
OdpowiedzUsuń