Starsza Pani i kot


...Naprzeciwko mojego pokoju
po drugiej stronie korytarza jest 
mieszkanie, w którym spędziłem
wiele lat z moją żoną.  Mieszka w 
nim Starsza Pani z córką.  Czasem
idąc ulicą zaglądałem tam w okna, 
ale od dawna już tego nie robię.  
    Osoba ta jest pogodna, otwarta 
i nadzwyczaj życzliwa, a poza tym kocha 
zwierzęta i kiedy dzieci na podwórku 
wyjęły oczy malutkiemu kotkowi zabrała 
go do siebie i uratowała. Dlatego, 
kiedy Mitsuko konała chciałem
ją zapytać, czy jest jakiś ratunek.
(Jej kot często przychodził pod
moje drzwi, bo czuł zapach innego 
kota).  Ale nie zrobiłem tego...
    Wczoraj wieczorem po zakończeniu 
pięknego koncertu wyszedłem na
korytarz i zobaczyłem ją. Stała w
drzwiach, a kot niezdecydowany
wahał się, czy ma wyjść.  Pozdrowiłem
ją, ale niestety przyszedł mi do głowy
fatalny pomysł i powiedziałem:
    - Śliczny kotek! - 
    Nie było to inteligentne rozpoczęcie
rozmowy, bo kot już mieszka tutaj 
z dziesięć lat, a to zabrzmiało tak, 
jakbym go dopiero zauważył. Poza 
tym przeszkodziłem jej w jego 
wypuszczeniu.  Gdybym zapytał
"Jak się miewa Pani kotek?" byłoby
może nieco mniej tragicznie, biorąc
pod uwagę fakt, że kot nie widzi. 
    Kobieta obruszyła się z lekka
i zaczęła niby do mnie, niby do kota
wołać "Sio!"  Stanąłem pewnie nieco
zbyt blisko drzwi mego starego 
mieszkania. Kot usłuchał i wycofał
się, a ja zacząłem się zadręczać. 
    Jestem niemal pewien, że do 
wyjścia z kotem zwabiła ją ta piękna
muzyka. Ale przecież nie zawsze takiej
słucham.  Pewnie nie podoba jej się
"Killing Joke" albo "Bauhaus." 
Co gorsza czasem sobie podśpiewuję
do tego łomotu.  Może więc miało to 
znaczyć tyle: "Teraz udaje pan kogoś 
kulturalnego, ale ja już pana dobrze 
znam!"
     Po jakiejś godzinie tego zadręczania
się doszedłem do konkluzji, że być może
miała gorszy dzień, albo po prostu 
ją trochę spłoszyłem.  A przecież to
ludzie są śmiertelnym niebezpieczeństwem
dla kotów. 
     A ja nie zamierzałem jej wyrządzić
niczego złego...Chciałem tylko powiedzieć, 
że Mitsuko odeszła...I że jestem sam.    



zdjęcie nazumi13

Komentarze

  1. Tyle słów znamy, a często nie wiemy jak powiedzieć i jak przekazać coś drugiej osobie:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak...To ma oczywiście różne przyczyny. Czasami chcielibyśmy powiedzieć zbyt wiele, albo wyrazić jakąś emocję na odbiór której ktoś inny nie jest przygotowany. Jest też lęk, czy można komuś zaufać, albo czy coś kogoś nie zrani. Może nam brakować inteligencji emocjonalnej, albo uważności...Ja nie ze wszystkimi dobrze się komunikuję. Niedawno piłem piwo i słuchałem muzyki ze znajomymi. Oni później dość sympatycznie żartowali, że zdemolowałem lokal, ale ja byłem jakoś zahamowany i wycofany, zwłaszcza, że żartowali w tzw. miejscu publicznym. Powtórzyło to się jeszcze ze dwa razy, ale ponieważ milczałem, to ktoś się nawet z lekka poczuł urażony. To taki człowiek, który mnie nie lubił, ale potem świetnie czuł się w moim towarzystwie, a teraz chyba wróciła trochę wcześniejsza antypatia. Rubaszne żarty, nawet, kiedy są dobrotliwe, deprymują mnie trochę...Z drugiej strony wielu ludzi niezwykle lubi ze mną rozmawiać, więc jest z tym różnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Samo życie;). A do końca nie można wytłumaczyć i wyłuszczyć od czego to zależy;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie tylko od zasobu słów, bo wtedy wszyscy kochaliby poetów, albo ludzi elokwentnych...

      Usuń
    2. ;)) tak.
      A później człowiek godzinami się zadręcza i pisze scenariusze jakby miała wyglądać ta rozmowa;))
      A jak się czujesz?

      Usuń
    3. Fizycznie jakoś dzisiaj daję radę, choć znowu nie spałem. W poniedziałek spróbuję skontaktować się z lekarzem. Muszę pilnie zrobić badania...A z przygnębienia trochę mi pomogła się wydobyć nocna rozmowa z kimś bliskim. Trochę mnie podtrzymała na duchu, coś pozwoliła może lepiej zrozumieć...I przyjemnie mi było, kiedy spodobała się Jej B. (moja przyjaciółka z Londynu). "Boże, przepiękna!" Trochę może z męskiej próżności napisałem, że Marzenka (o której też pisałem trochę na Bloxie) jest (czy może raczej była) jeszcze piękniejsza.

      Usuń
    4. No i trochę hardcorowe dwa zdjęcia umieściłem na Facebooku :-) I króciutki tekścik o życiu, którego tu nie ma. Komuś się chyba nawet spodobał, podobnie jak ten tekst...

      Usuń
    5. Ech ten brak snu:(. Na pewno się spodobał..., chociaż hardcorowy;))

      Usuń
    6. Dzisiaj nie daję rady...

      Usuń
  4. Wiele nauczyłem się od mojej Mitsuko, ale nie osiągnąłem jeszcze jej prostoty :-)...Człowiek nie zawsze jest istotą racjonalną. Nawet ja ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. sprawy miały się tak. Koty te antyczne które wytworzyły ówcześnie cywilizacje ( dawno temu ) podobnie jak ludzie polowały dla zabawy. To rodziło wiele nieporozumień. Polowanie własciwe to łowy na piękny widok - ze sztalugą, pocztówkę z wakacji upolowaną przez dobre ujecie fotografa ,czy piękne odbicie zachodu księżyca w lekko pomarszczonej tafli nabrzeża. Tamte Kotowate żyły ponad 14 tysięcy lat ludzkich. Brało się to z tego że kot to samotny wędrowiec. Nie często żyje z przypadkowymi towarzyszkami czy mieszkańcami , chodź kiedy to niezbędne stara(ł)- czy a chronić opiekuna.
    Ludzie starsi są w innej epoki. Kot miał miseczki na mleko, czystą wodę, spokój o ile nie było wojen wokoło , oraz sporo zieleni w której nie rozbijał się o obecnie wszędobylskie dziś przemysłowe opakowania , czy odpadki.
    Starość to nie tyle wiek ( czas życia obecnych ludzi około 83 lat w porównaniu do 15 tyiecy i więcej ras Kocich społeczności z innych planet ) ale mnogość różnych doświadczeń, porażek uwarunkowanych brakiem zrozumienia innych , sukcesów gdy przez ciekawe opowiadania w oczach czytelników pojawiały się łzy wzruszenia , bądź niekiedy braku sił na spieranie się z kanciastym globalizacyjnym obecnym losem.

    nie tylko ciekawostka
    | https://www.youtube.com/watch?v=YnjLimKTUWc )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety później w Egipcie wytworzyła się sytuacja nieco dziwna. Z jednej strony obowiązywała kara śmierci za zabicie kota, nawet nieumyślne. Tłum chciał nawet zabić za to rzymskiego żołnierza. Z drugiej natomiast rozwinął się cały sakralny przemysł: Zabijano małe kotki i mumifikowano je. W British Museum widziałem kiedyś mumię takiego kotka, ale myślałem, że to jakiś miłośnik zwierząt w ten sposób zapewnia swej pociesze nieśmiertelność. Ale rzeczywistość była straszna...Nie znam jeszcze starości. Jestem na razie w wielu określanym eufemistycznie jako dojrzały. Ale niewątpliwe chwila ta nadejdzie...Moje koty żyły czasem bardzo krótko (były przez ludzi zabijane albo wyrzucane z domu, kiedy byłem w szpitalu). Najstarszy miał 16 lat kiedy umarł. Trudno jednak przeliczać wiek koci na ludzki, skoro na dwa lata przed śmiercią kotka ta mia rujkę. 14 tysięcy lat - tyle dokładnie powinna żyć, choć wolałbym, aby była nieśmiertelna :-)

      Usuń
  6. co do przyszłosci. Jak wspomniałem kluczowy jest czas. W ciągu czterech lat kup kompa. ( zrób zbiórkę, odkładaj, rocznie wydawaj jedną pozycję na zakup tego bez czego twórczość nie ma sensu ).
    Usiądź czy pogadaj z kimś kto zna się na sprzęcie. Podam przykład - procesor, stablina rozwojowa płyta, mozliwa do rozbudowania pamięć, dwa dyski , dwie katy grafiki, ect. Jak nie miałem kasy kupiłem konsolę i tam też da się przejściowo coś zrobić, ale możliwości rozwoju nie(mal) nie istnieją.

    W ciągu tego czasu:
    - dieta nie powodująca rozwoju schorzeń(a) nie za trylion funtów ale najlepiej z własnej mini szklarni , doniczek czy z tego co innym się nie podoba ( sami kiedyś żyliśmy na brzydkich warzywach oraz owocach które inni chcieli wywalić do śmieci )
    - odpoczynek regulowany przez organizm | zmęczenie oznacza odpoczywanie, a nie zamartwianie się niedoborami, zaś robota to nie wyścigowy kicaj nie uciekinie
    - wieku nie będę tu nikomu wypominał, lecz moment przejścia na emeryturę zaważy na tym czy da się na niej przetrwać. ( stąd wyliczenia z kalkulatorem oraz czerwiec oraz lipiec jako moment oddania dokumentacji odpada )
    -

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno chętnie kupię kiedyś laptopa (być może w życiu przyszłym), a kiedy nadejdzie godzina mojej emerytury, będę przygotowany - o ile oczywiście jej dożyję, na co szanse nie są największe...Mini szklarnia to dobry pomysł. Ja niestety nie mam żadnej wolnej powierzchni okiennej. A balkon chwilowo jest nieczynny.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty