Nie sama muzyka
Po raz pierwszy tak wybitny pianista poświęcił
tak długie nagranie utworom C. P. E. Bacha. Nie
wnikając w okoliczności, dla których to zrobił
(nigdy nie grał podobnej muzyki) być może zapowiada
to jakąś zmianę i twórczość tego wielkiego i tak
bliskiego mi kompozytora, zostanie dowartościowana
przez wykonania, na jakie zasługuje. Marc-Andre
Hamelin ma fenomenalną technikę gry, ale i
rzadką umiejętność interpretacji, a przy tym
pozbawioną chłodu i nadmiernie intelektualnego
dystansu. To w przypadku tego Bacha niezwykle
ważne, bo jak ktoś słusznie zauważył, o wielkości
jego muzyki decyduje nie doskonałość formy, a
to, że wyraża ona w sposób tak sugestywny, czasem
wręcz cudowny, uczucia. Hamelin jednak nie jest
oswojony z muzyką tak dawną i jego nagranie może
być mało stylowe.
Niepokój - obszar prywatny
Niestety, nie udało mi się go posłuchać. Włączyłem je sobie dwukrotnie
(jedną z dwóch płyt) i za każdym razem zamroczył mnie sen podobny do śmierci.
Ten głęboki sen (po wielu nieprzespanych nocach) przeraża mnie. Jestem już
bowiem w tej fazie życia, o której Hipokrates napisał, że w każdej chwili należy
spodziewać się śmierci. Te chwile, w których jako świadoma istota, nie istniałem,
przypominają mi o tym. Zwykle budzę się, kiedy muzyka przestaje grać, zdumiony,
że wysłuchałem jedynie początku i że się obudziłem. "Śnie, który uczysz
umierać człowieka..."
Przed chwilą znalazłem zdjęcie, które przypomniał mi wczoraj Facebook
z moim komentarzem: "Mitsuko...pozostały najwyżej trzy miesiące życia."
Umarła w drugi dzień świąt, a jej agonia do dzisiaj porusza mnie okrucieństwem,
jakiego nigdy przedtem ani potem nie widziałem. Stanowczo nie mógłbym
być lekarzem. Nie wiem, co bardziej mnie boli - samo wspomnienie tej
traumy i to, że młody lekarz odmówił eutanazji, czy to, że za chwilę miną
już od jej śmierci trzy lata. Wciąż wydaje mi się, że słyszę w nocy, jak
wyjada coś z miseczki.
Gnębią mnie dość ostre ataki kaszlu, przy których się duszę. Na szczęście nie
częściej niż raz w ciągu dnia i z obawą wyczekuję nowego roku z powodu
niezałatwionych spraw.
Żyję jednak, jeśli można powiedzieć, że żyję, czymś innym. Stan nogi mamy, w
której doszło chyba do wylewu, pogarsza się, pojawiła się podwyższona temperatura,
a lekarz będzie dopiero we czwartek. Być może trzeba będzie go sprowadzić
wcześniej. Mama jest w złej kondycji psychicznej, mój brat ją gnębi i powiedziała
nawet, że coś się z nim stało i że, gdyby mogła, to uciekłaby. Niestety aż nadto
dobrze ją rozumiem - choć nie mam w zwyczaju nikogo obwiniać. "Jestem
bardzo zmęczona życiem" - mówi i przypomina sobie chwilę, w której
rozstrzelano jej Ojca. Nawet, jeśli wszystko pomyślnie się wyjaśni,
niedługo odejdzie...
Społeczny obszar lęku
Pominę to wszystko, za co odpowiedzialnością można obarczyć poprzednie
rządy, a są to rzeczy najbardziej podstawowe dla wszelkiej społecznej krytyki.
Tam, a nie tylko w przeszłej trudnej historii, czy w sytuacji obecnej, są
korzenie społecznego zła i upadku wartości. Pisałem już kiedyś o nich,
zauważając przy okazji, że ich działania były mocno uwarunkowane także
przez okoliczności zewnętrzne.
Dość długo przeciwstawiałem się atakom na programy socjalne obecnej władzy,
mając świadomość tej odpowiedzialności i poczucie, że dawni rządzący zbyt wiele
świadomie niszczyli i zbyt wielu rzeczy zaniedbali, i że nie powinni powrócić do
rządów - a inna możliwość na razie nie pojawia się. W moim poczuciu sympatia
dla starego reżimu, byłaby przyzwoleniem na ekonomiczne zniewolenie i postępującą
degradację kultury, ochrony zdrowia i nauki. Oczywiście "dobra" zmiana niewiele
tu zmieniła na lepsze (mówiąc w sposób eufemistyczny) - dodała jedynie
ideologiczne absurdy i ograniczyła wolność w kilku ważnych obszarach życia.
Umiała jednak stworzyć złudzenie, że jest partią socjalną, co nie odpowiada prawdzie.
Poza tym, o czym warto wspomnieć, cieszy mnie zgoda, a napawa troską ukryta
wojna. Niestety jednak, jak twierdzi rząd, z tą opozycją dialog nie jest możliwy, a
ponieważ innej nie ma, to wolno mu działać z całą mocą, wykorzystując i kreując
pojawienie się na horyzoncie wspólnego wroga - "zewnętrznego" i "wewnętrznego",
w nawiązaniu do znanych z historii zasad: "Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam"
i "Zwycięzców nikt nie pyta o rację!"
Jak prawie wszystkich znajomych martwi mnie postępująca faszyzacja życia
publicznego (uaktywnienie się elementów politycznie skrajnych) i ostatnie
spotkanie premiera z panią Le Pen oraz chęć zdefasonowania twarzy elitom.
Mimo niepokoju, jaki pojawił się w Europie z powodu strat materialnych
wywołanych "pandemią" i społecznymi nierównościami, kreatury takie jak Le Pen,
nie mają dostatecznej mocy aby zadać europejskiej demokracji (dalekiej
od świętości i od bycia rzeczywistą demokracją) ostateczny cios, a nawet, żeby
tylko "dać jej w mordę." Po odejściu kanclerz Merkel być może wyjdziemy lub
zostaniemy usunięci z Unii, a w najlepszym razie poniesiemy ogromne straty,
od których jednak rząd nie zbiednieje. Choć nie wiadomo, co się stanie, jeśli
Rosjanie zaatakują Ukrainę.
W kwestii tragicznej sytuacji granicznej też nic się nie poprawia.
Nie chcieć napoić spragnionego i nakarmić głodnego, ani ratować życia
zamarzającym w lesie kobietom i dzieciom, oznacza w praktyce, że tzw.
wartości humanitarne (i podobno chrześcijańskie) przestały obowiązywać,
a straszenie i niedopuszczanie do potrzebujących tych, którzy taką pomoc
pragną nieść, ma wszelkie znamiona zbrodni i nie da się tego ukryć przed
światem. (Dlatego nie dopuszcza się tam nie tylko pomocy humanitarnej,
ale i dziennikarzy).
Podobnie tragiczna jest beztroska rządu w obecnej sytuacji zdrowotnej,
której ofiarą padają głównie osoby w starszym wieku, więc na powszechne
współczucie liczyć nie można. Oszukuje się ludzi i zwodzi, a pośrednio skazuje
na śmierć, podejmując pozorowane działania, aż w końcu samo się "wypłaszczy."
W przyszłym roku czeka nas też zapewne dwucyfrowa inflacja. Jest już
komentarz ministra w tej sprawie: "Ceny będą wprawdzie wyższe, ale
produkty wyższej jakości." To już nawet nie jest bareizm, ale wypowiedź
w stylu byłego ministra zdrowia, według którego głodowe stawki na wyżywienie
w szpitalach sprzyjają integracji rodziny, bo bliscy musi częściej odwiedzać
chorego. Mają też inną dobrą stronę, ponieważ chorzy uciekają przed końcem
leczenia i nie blokują łóżek....Albo w stylu byłego ministra ochrony środowiska,
który przekonywał, że rżnąc na potęgę drzewa dla zysku, chronimy je przed
kornikami.
Polityczny cynizm przekroczył dawno wszelką dopuszczalną normę, ale
ludzi, jak widać, nic nie rusza. Nawet propozycja dożywocia za dokonanie
aborcji bez względu na jej przyczynę. Przecież to jeszcze nie kara śmierci!
Projekt przepadł, abyśmy mogli myśleć o łaskawości Naczelnika. Jego
polityczna skuteczność polega na tym, że wie, kiedy "wziąć za mordę",
a kiedy "poluzować", kiedy mówić o sile prawdy, a kiedy puszczać oko.
Dlatego zawsze, kiedy opozycja była przekonana, że może odsunąć
go od władzy, śmiał się z tego w duchu (otaczając potężnym kordonem).
Nad rzezią drzew i rakotwórczym zasmradzaniem środowiska nie będę
się rozwodził, żeby ktoś mnie nie posądził o sympatię dla ekologów.
Sam do lasu nie chodzę, bo myśliwi mogą mnie po pijaku pomylić z łosiem,
albo z łososiem i ustrzelić...a za śmierć zwierzyny nikt nie odpowiada.
Temat edukacji i bezdomności pozostawię chwilowo w rubryce: Nie
dotyczy!
Wbrew pozorom nie budzą się we mnie żadne uczucia nienawistne ani
mściwe. Wiem też, że żadne zadośćuczynienie nie przywróci ofiarom życia,
ale szkoda mi ludzi, którzy tego nie przeżyją i tych, którzy nie wiedzą,
do czego to być może doprowadzi - po kolejnych zwycięskich wyborach
buta i samozadowolenie rządzących znacznie jeszcze wzrośnie...
Alma
OdpowiedzUsuńTak jest. I muszę jeszcze wychować i wykształcić syna.
Alma
UsuńMam nadzieję, że zdrowie Twojej Mamy poprawi się wkrótce, a Twoje problemy uda Ci się pomyślnie rozwiązać.
Alma
UsuńRrrrooooaaaaaarrr!😄
Alma
UsuńOj, lwica to była nie przy tym wpisie😀
Nie wiem, czy istnieje obraz obiektywny. A ludzie w każdych warunkach żyli i dobrze się mieli - również w PRL-u i nawet w czasie wojny, choć nie mogli się tak bogacić, jak część z nich teraz może. W ludziach jest po prostu przemożna chęć życia.
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiem, co masz na myśli pisząc, że nie narzekają, bo ja tu ani przez chwilę nie narzekam na warunki mojego życia, a piszę o rzeczach zgoła innych i nie o dobrobycie materialnym, czy jego braku. Nie jestem w sprawach społecznych makontentem, jak to może wynikać z Twego komentarza, ani nie przeżyłem swego życia bezproduktywnie, dlatego, że nie mam rodziny. Piszę tu o czymś innym. Gdybym miał pisać o sobie, to musiałbym napisać o tym, co dzieje się z humanistyką i kulturą i jak zniszczone zostały więzi spolecxne i wszelka solidarność w imię zachłannego egoizmu. Miało to miejsce zanim PiS doszedł do władzy. Ja tu pisałem tylko o tym, co się dzieje w związku z ostatnimi zdarzeniami, które wyglądają może o wiele bardziej dramatycznie, niż o tym piszę. Gdybym był bogaty i dobrze mi się powodziło i miał rodzinę, mógłbym te rzeczy widzieć tak samo, albo nieco inaczej, ale przyjmuję świadomie pewien system wartości I z jego, a nie z subiektywnego wyłącznie punktu widzenia oceniam...Poza tym zgadzam się z tym, co napisałeś- ludzie kochają życie i żyją, są średniacy, którym żyje się dobrze, ogólny poziom życia poprawia się. Zauważ, że poprawia się od wieków bez względu na to, kto rządzi. Niebezpieczeństwo wynikające z brutalności i beztroski, o której wspominam, istnieje i jest niestety realne. A nierówności społeczne, o czym nie wspominałem, powiększają się.
Oczywiście mój tekst jest do pewnego stopnia emocjonalny i w dodatku mówi o emocjach, którymi dotychczas nie żyłem. Nie jest to żadna socjologiczna, ani politologiczna analiza. Ale przecież o tym mówi mój tytul: Społeczny obszar lęku. Z lękiem jest tak, że bywa bardziej lub mniej uzasadniony, ale rzadko pojawia się bez przyczyny. Ja osobiście obawiam się innych rzeczy niż te, o których pisałem (na przykład o to, gdzie będę dalej mieszkał), a to jest lęk, który dzielę z wieloma ludźmi i niekoniecznie z tymi, których spojrzenie jest wyostrzone przez konflikt interesów i walkę o władzę. Wielu ludzi widzi- jak jest.
OdpowiedzUsuńJa prawie w ogóle nie opisywałem tutaj życia, a właśnie te jrgo ciemne strony, które mogą budzić niepokój. To, że ludzie je widzą, nie wynika na ogół z ich osobistego zagrożenia, ale z tego, że potrafią zauważyć i przeżyć to, co należy do losu innych i nie bagatelizują tego, dlatego, że dobrze im się powodzi. Opinia większości ludzi, jakich ja znam, jest niestety inna, a moja wyróżnia się na tym tle sporym umiarem. Raz tylko tutaj nazwałem rzecz po imieniu.
OdpowiedzUsuńNo, może dwa...😀 Nie jest trudno zauważyć, że nie wszystkie momenty dziejowe budzą taki sam lęk i ten rodzaj lęku, o którym pisałem. A zarzuty czarnowidztwa i defetyzmu formułowano już za Gomółki...Ja dobrze pamiętam piosenkę "Towarzysz Wiesław na rację, mamy u nas demokrację." Była
OdpowiedzUsuńoczywiście sarkastyczna.
ma
OdpowiedzUsuń