...


             Kiedyś jeden z moich studentów wyciągnął mnie na długą rozmowę na temat pop kultury. Staliśmy niemal na środku ulicy w jesiennej mrzawce, trzęsąc się z zimna w półmroku. Żalił się, że kultura wysoka już nie istnieje, a tylko niska. 
             Przytakiwałem mu przez ponad godzinę, a potem zaprosiłem go do kawiarni na herbatę. Zgorszony odmówił. Sokrates przecież zwykł rozmawiać na ulicy. Zaproponowałem jednak, że możemy się udać w jakieś ładniejsze miejsce, żeby kontynuować rozmowę w zieleni wśród drzew.  Miało to pewien sens choćby dlatego, że cały czas wpadali na nas jacyś ludzie. W dodatku przyparł mnie prawie do muru. Ale ponieważ oświadczył, że ma mało czasu, a zanosiło się na to, że będziemy stać w tym miejscu do późnego wieczora, przeszedłem do argumentacji. 
            Nie pamiętam już, co powiedziałem. Nie zakwestionowałem jednak samego rozróżnienia. Zacząłem dość obłudnie od tego, że mnie też przeraża zalew tandetnej muzyki, ale jakoś sobie z tym radzę, bo nie słucham radia ani kolęd w MPIK-u, a moi sąsiedzi nie słuchają hip-hopa...do "Biedronki" nie zaglądam.  Potem wspomniałem, że bliska mi osoba po muzykologii, która pracowała "na klasyce" w dużej księgarni, miała tak dość wysokiej kultury, że wolała słuchać Cold Playa i Adele. "I pan z nią ciągle jest?" - zapytał zgorszony - "Rozumiem, blondynka i pewnie o gustach nie dyskutujecie!" - dodał.  
           Postanowiłem jeszcze bardziej go zirytować, bowiem przyznał, że uwielbia heavy metal i spytałem, czy jego dziewczyna też nosi T-shirt z napisem Iron Maiden. Dotknęło go to do żywego i zauważył, że woli Metallicę, ale poza tym słucha współczesnego heavy metalu, który jest zupełnie inny. Ale przyznał, że dziewczyny zwykle dostosowują swe zainteresowania muzyczne do gustu partnerów. "Widzi Pan, a moja ma odwagę być niezależną." Był to oczywiście sarkazm, czego nie zauważył... 
     

            
             Lepiej być zadowolonym z siebie 
          Zenkiem, niż smutnym Schubertem?  
          Nawet jeśli Zenek jest innego zdania? 

Komentarze

  1. Bardzo mi się podobało, jak mój przygodny znajomy Włodek Kleszcz, który przez długi czas nadawał w radiu reggae, kiedy mu się coś nie podobało, mówił "Muzyka restauracyjna."
    ...Ale i to określenie jest mylące. Cudowna muzyka etiopska grana była za panowania Haile Selassiego i Mengistu Haile Mariama w hotelowych restauracjach...Najgorsza jest chyba muzyka do przedświątecznych zakupów, ale i tu zdarza sie czasem jakiś Steve Wonder.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alma
    Może po prostu niech ludzie słuchają takiej muzyki, która przynosi im radość! Nikt nikogo nie zmusza wsłuchiwać się w ten rodzaj muzyki, którego się nie lubi. Muzyka świąteczna? Czemu nie, jeśli tylko akurat mam na nią ochotę 🙂
    Ale ponad to wolę spotkać się z grupką znajomych albo z rodziną żeby wypić grzane wino i żebyśmy popatrzyli przynajmniej na siebie. Choć przez chwilę. To są moje najcenniejsze chwile.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie takiej chyba słuchają ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To bardzo miłe spotkać się z bliskimi 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alma
      Cóż... czasami miło. Wtedy, gdy spotykający się mają świadomość wartości tej chwili. Bo czas szybko biegnie.

      Usuń
  5. Są jeszcze słuchawki i muzyka z you tube (z telefonu na przykład)😉😄
    Ostatnio puściłam sobie winter jazz. Moje dziecię przyszło do kuchni (gdzie aktualnie królowałam) i poprosiło, żebym to wyłączyła, ponieważ on nie chce się czuć jak w restauracji!! 😂

    OdpowiedzUsuń
  6. Alma
    A obraz z Jaggerem jest świetny!😀

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty